VIII².
*Kochany pamiętniku, chyba pierwszy raz-mam przyjaciółkę! Prawdziwą przyjaciółkę. Francesca jest dla mnie naprawdę bardzo miła. Wreszcie nabieram nadziei, że nie będę już taka samotna. Jest tylko jeden problem. Francesce podoba się Marc...
Nie wiem jeszcze, czy jest ona wyjątkową osobą, taką-która zmieni moje życie na lepsze, ale nie chce jej stracić. Z nich dwojga łatwiej byłoby mi zrezygnować z Marca. Choć mocno by mnie to bolało. W tej chwili czuję jednak, że bardziej potrzebuję jej niż jego. Nie chciałabym, żeby chłopak był powodem naszych kłótni. Nawet gdybyśmy dały mu wybór, echh, to i tak nic nie zmieni.
Jeśli chodzi o Marca, pozostaje mi tylko jedna rzecz, a właściwie trzy: Unikać go, nie rozmawiać z nim, zapomnieć o nim. Łatwe, prawda?*
Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Byłam pomiędzy młotem a kowadłem. Nawet nie miałam przy sobie osoby, z którą mogłabym porozmawiać.
Właśnie w takich chwilach zastanawiam się, dlaczego moja mama nie żyje..
Bardzo często rozmawiam z jej zdjęciem, które stoi na szafce nocnej. Czuję jej obecność, wiem, że mnie wspiera. Ale uwierzcie, że 16-letniej dziewczynie-to nie wystarcza.
Wracając...
Mimo rozmaitych zawieruch, tym razem chyba jednak dojdzie do ślubu taty z Loritą. TO KOSZMAR!
Już widzę Lori, jak krzyczy po domu-Maya, skarbie, zanieś do mojego pokoju pudełka z butami, które dopiero co kupiłam! Maya, kochanie, chodź i opowiedz mi o wszystkich swoich tajemnicach, kiedy będę sobie wcierać krem przeciwzmarszczkowy! Maya, słoneczko, nie mów w ten sposób do taty, tak nie można.
Ona chce się wtrącać w moje życie, już teraz to robi. Gdy zostanie żoną taty, będzie się czuła upoważniona, żeby mówić i robić wszystko, co jej się podoba, także w stosunku do mnie. Nie zniosę tego.
Chyba sobie załatwię miotłę i pantofelek. Coś mi mówi, że to się tak skończy...Czy pisałam już, że to jakiś koszmar?
W nowej szkole, poznałam chłopaka, który nazywa się Thiago.
Jest on niesamowicie przystojny: ma ciemne włosy, brązowe oczy, głębokie spojrzenie, bardzo pociągające, przysięgam. Okazało się, że jest synem znajomego mojego taty.
Tata go zna, ale zaskoczenie! Na dodatek, wyglądało, że jest zadowolony, kiedy pewnego dnia zobaczył, jak Thiago odprowadza mnie do domu, i to mnie uderzyło. Jestem przyzwyczajona do tego, że nie znosi, jak chłopcy zbliżają się do mnie na mniej niż pięć metrów, więc tym bardziej się zdziwiłam, kiedy uprzejmie odezwał się do niego.
Cudownie byłoby, gdyby w ten sam sposób odnosił się do Marca. Niestety jego zdaniem Marc należy do tej kategorii chłopaków, którzy powinni trzymać się ode mnie na odległość piętnastu metrów. Pomimo tego, że pozwolił się nam spotykać, ma do niego pewien uraz. Nie mam pojęcia jaki... Pewnie się nie dowiem.
Nie, to nie jest tak, że zupełnie zapomniałam o Marcu.
Camila mówi, ze mam wypisane na twarzy, że jestem w nim zakochana. Czy powinnam z nim porozmawiać? Powiedzieć mu to, co czuję?
*Tak trudno się zdecydować... Marc mi się podoba, ja jemu też. Powinnam być zadowolona. To dlaczego mam tak ściśnięte gardło?
Jeżeli zdecyduję się być z Marciem, stracę Francescę. Jeśli wybiorę przyjaźń, stracę ukochanego.. Przyjaźń, czy miłość?*
Francesca już wie, że podoba mi się Marc.
Oczywiście, nie jest z tego zadowolona, gniewała się, bo uważa, że powinnam powiedzieć jej o tym wcześniej. "Że powinnam być szczera". Tak naprawdę to ona też taka nie była. O tym, że podoba jej się ten sam chłopak co mi, dowiedziałam się od Cam. Wytłumaczyłam jej, że nie chciałam jej zranić, że bardzo mi na niej zależy. Niewiarygodne, powiedziała mi, że chce, abyśmy byli razem szczęśliwi.
Teraz, kiedy ona o tym wie, wszystko pójdzie łatwiej!
Ale czy na pewno? :)
VIII.
W domu, po raz kolejny panowała nieprzyjemna atmosfera.
-,,Wiedziałam, że tak będzie... Nikt mnie nie rozumie..."-odrzekłam.
-,,Dziecko... Nie potrafisz zrozumieć, że nie będę spełnił każdej Twojej zachcianki? Naucz się wreszcie oszczędzać.. Ile ty masz lat? "-krzyknął wściekły tata.
-,,To moje największe marzenie.."
-,,Nie interesuje mnie to. I przede wszystkim, zmień ton. A teraz zmykaj na górę"-odparł.
"Ja już dłużej nie wytrzymam...Szkoda gadać"-pomyślałam wzburzona.
Po awanturze, która powtórzyła się trzeci raz w tym tygodniu, poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam swój pamiętnik i zaczęłam pisać... To jedyne zajęcie, które sprawa, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Hmm, ale może zacznijmy od samego początku :)
*To znowu ja. Znów jestem w podróży. Tata jest inżynierem i dużo podróżuje. W tej chwili jesteśmy na lotnisku, po raz enty się przeprowadzamy..
Tym razem bardzo chcę już być na miejscu, ponieważ wracam do miasta, w którym się urodziłam. Do miasta mojej mamy, która odeszła, kiedy miałam siedem lat. Niewiele mam wspomnień z nią związanych, ale wracam do nich myślą, kiedy czuję się zagubiona....tak jak dzisiaj.
No właśnie, mama! Ten jej ciepły, promienny uśmiech, którym witała mnie, kiedy wracała do domu. Jej całusy na dobranoc, głaskanie po włosach i żartobliwe szczypanie w policzek. Ton jej głosu był miękki i łagodny*
Tak.. to mój pierwszy wpis. Kocham do niego wracać. Miałam wtedy dziesięć lat... Życie wyglądało zupełnie inaczej. Przynajmniej tata się mną interesował.. A teraz?
Teraz nie zwraca na mnie uwagi. Jestem mu obojętna.
W sumie.. to nie ma się co dziwić. Odkąd poznał Loritę, to ona jest dla niego najważniejsza :)
Dlaczego tata, nie może zrozumieć, że te ciągłe przeprowadzki są dla mnie trudne?
W ostatnich latach poznałam bardzo wiele osób. Nawet miłych. Szkoda tylko, że byli to sami dorośli, koledzy taty. Nawet nie zdążyłam się nauczyć ich imion.. Popełniłam tyle gaf..
I przez to wszystko ilu mam przyjaciół? Niewielu...Może nawet ani jednego.
Ale to nic.. Przywykłam :)
Chciałam wreszcie pójść do NORMALNEJ szkoły...
Przez całe życie uczyłam się w domu. Nie było możliwości, abym kształciła się wśród moich rówieśników.
Powód? Wszystkim doskonale znany...
Głupota mojego taty.. Ale to już inna historia.
A propos nauczycielek.. Jedna z nich uwielbiała marchew.Była strasznie niesympatyczna. Gdyby to zależało od niej, dawałaby mi marchewkę nawet na śniadanie..Żenada.
-,,Córciu!"-rozległ się głos taty z siąsiedniego pokoju.
-,,Coś się stało?"-zapytałam.
-,,Przyjdź do mnie. Musimy porozmawiać"-odrzekł.
-,,Widzisz... Zapisałem cię do szkoły. Jutro pierwszy dzień. Przygotuj się!"
-,,Naprawdę?! Tato, kocham cię!"-krzyknęłam.
Nastał nowy dzień.
Dzień, który odmienił całe moje życie..
Zbliżała się 8.00.
Zmierzałam w stronę drzwi wejściowych szkolnego budynku.
.......i wtedy...Wtedy poznałam chłopaka.
Jest prześliczny, ma takie ciemne, łagodne oczy i...uratował mnie! Jak książe z bajki.
No dobrze, może przesadziłam, ale gdyby nie jego refleks, zaliczyłabym lądowanie w błocie, uderzenie w plecy i byłabym pośmiewiskiem już pierwszego dnia..
Dzień tak naprawdę nie zaczął się dobrze. Pędziłam w deszczu. Wybiegłam z domu po etnej kłótni z tatą, który jak zwykle nie poświęcił mi najmniejszej uwagi. Biegłam byle dalej od niego, żeby zebrać myśli i wyrzucić z siebie złość.
Poślizgnęłam się..Upadłabym, gdyby w odpowiedniej chwili nie pojawił się mój książę! Uratował mnie od katastrofy.
Jak widać, ucieczki są tematem dnia.
Nie powiedziałam mu nawet, jak mam na imię, ale wiem, jak on się nazywa, bo zanim uciekłam, to mi się przedstawił.
Ma na imię Marc.
Marc, Marc, Marc.
Najpiękniejszy dźwięk świata, piękny jak on, jak jego czarne oczy, jego ciepły głos i jego silne ramiona.
Nie wiedziałam, że tyle zalet może się skupić w jednej osobie, i to w facecie!
*Kochany pamiętniku, śnił mi się wczoraj w nocy! Śnił mi się Marc*
Pomyśleć, że kiedy byłam małą dziewczynką, ciągle mi się coś śniło.
Teraz dużo rzadziej. Właściwie nie mam snów kiedy śpię, bo niesłychanie marzę na jawie.
Poza tym, kiedy przestajesz marzyć, wyobrażać sobie przyszłość, pragnąc czegoś, to nie żyjesz naprawdę. *Ta-dam! Koniec czekania! Dziś są moje urodziny. Mam 16 lat, szesnaście, dieciseis, sixteen.
Powinnam się obudzić wesoła. Wstałam jednak w trochę melancholijnym nastroju. Może to dlatego, że wczoraj wreszcie udało mi się porozmawiać z tatą i wytłumaczyć mu, dlaczego nie mam ochoty świętować swoich urodzin.
To prawda, nie znam nikogo w tym mieście, nie podoba mi się przyjęcie, które zorganizowała gosposia, ale ważne jest co innego. Zrozumienie tego zajęło mi sporo czasu, ale na pewne kwestie potrzebuję go znacznie więcej. Myślałam nad tym całe dnie, patrząc z okna mojego pokoju. Zastanawiałam się, słuchając szumu deszczu spływającego po szybach i szelestu liści poruszanych wiatrem. Wyobrażałam sobie, co powiem tacie i śledziłam wzrokiem stada ptaków lecące po niebie w poszukiwaniu schronienia przed burzą. Rozmowę tę ćwiczyłam nawet rzed lustrem, ponieważ bardzo dużo mnie ona kosztowała... Prawdziwy powód jest taki, że chciałabym, żeby była tu mama... Nietety wiem, że to niemożliwe.. Nie ma jej.
Tacie zrobiło się przykro, kiedy mu to wyznałam...jednak mam nadzieję, że mnie zrozumiał.
To niewiarygodne, że czasem wystarczy powiedzieć na głos to, co nas martwi, by wszystko stało się prostsze*
Mój pamiętnik wiedział o mnie wszystko. Tak, tak wiem, że to przedmiot, ale skoro nie mam przyjaciół, to muszę coś/lub kogoś określić takim mianem, prawda?
DZIŚ ZNOWU ZOBACZYŁAM MARCA.
Ujrzałam go w moim domu, przyniósł jakieś zaproszenie. Nie wiem po co.. Nie pytałam.
Kolejny raz nie zdążyłam mu powiedzieć, jak mam na imię i kim naprawdę jestem. Byłam tak szczęśliwa, że znów go widzę, do chwili, kiedy kilka godzin później wyszłam z domu i zobaczyłam go w towarzystwie....jego dziewczyny! Nie przyszło mi nawet do głowy, że Marc kogoś ma.. Zrobiło mi się przykro.. Ona była..Była elegancka, ładna... Totalne przeciwieństwo mnie.. No nic, muszę się z tym pogodzić..
Nie mogę przestać myśleć o Marcu.. Ciągle przychodzi mi do głowy, nasze pierwsze spotkanie.. Tylko potem pojawia się...jego dziewczyna..
*Pamiętniku! Dziś przez przypadek spotkaliśmy się w galerii.. Mamma mia, ale on mi się podoba. Pewnie byłam cała czerwona, bo czułam, jak piecze mnie twarz. Zdenerwowanie mnie sparaliżowało i nawet gdybym chciała, nie zdążyłabym mu powiedzieć jak mam na imię...Echh, to zrządzenie losu..*
To spotkanie...
Arr..♥
Kiedy go zobaczyłam, spanikowałam, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać, dlatego nie odezwałam się ani słowem.Udawałam, że jestem pochłonięta kupowaniem ciuchów. Wystarczyło jednak kilka jego słów, żebym zaczęła się inaczej zachowywać..
POWIEDZIAŁ MI, ŻE PIĘKNA BLONDYNKA NIE JEST JEGO DZIEWCZYNĄ!
Mogłabym stać i gawędzić z nim cały dzień..
Ale nagle, zobaczyłam mojego tatę, który wchodził do sklepu obok...Schowałam się do jednej z przebieralni. Nie wiadomo, jakby zareagował, gdyby mnie zobaczył samą poza domem, a na dodatek rozmawiającą z chłopakiem!
-,,Powinnam wrócić do domu"-pomyślałam.
Marc, zanim się pożegnaliśmy, powiedział mi, że lubi dziewczyny takie jak ja, wrażliwe, o szczerym spojrzeniu.
Byłam wniebowzieta..
Tożto jest chłopak moich marzeń!
-,,Cześć! Z tej strony Marc. Pamiętasz mnie? Dostałem twój numer od waszej gosposi. Możemy się spotkać? Najlepiej dziś"-zapytał.
-,,No pewnie! Muszę tylko pogadać z tatą. Dam znać"-odrzekłam podniecona.
Zdziwiłam się.. Tata nie miał nic przeciwko, żebym wyszła z Marciem. Cieszyłam się..
Przecież to cudowny chłopak!
Zastanawiacie się pewnie, jak przebiegało nasze spotkanie :>
Spotkaliśmy się w parku.. Nie lubię tego miejsca.. Przypomina mi, hmm, okres, w którym zmarła moja mama. Często bywałam tu z gosposią..
-,,Wszystko ok?"-zapytał.
-,,Tak, tak. Nie przejmuj się mną.. Takie tam, wspomnienia :)"-odrzekłam ze smutkiem.
Marc był taki czuły.. Przytulił mnie. Posiedzieliśmy chwilę na ławeczce.
-,,Może pójdziemy coś zjeść?"-zaproponował.
-,,Z miłą chęcią"-odparłam.
To właśnie wtedy, przy jednym ze stolików, zrobiłam mu najpiękniejsze zdjęcie na świecie, które do tej pory noszę w portfelu :)
Po kolacji odprowadził mnie do domu.. Przytulił, pocałował.
To taki cudowny facet :) Jeden z nielicznych..
Po powrocie do domu, czekała na mnie nieprzyjemna informacja..
LORITA I TATA BIORĄ ŚLUB.......
Z trudem wyobrażałam sobie, że ona mu się podoba.. Może kiedy są sami, ona mówi jakieś ciekawsze rzeczy. Ale małżeństwo? Nie, to za wiele.
Co gorsza, tata, żeniąc się z Lori, oddali się ode mnie jeszcze bardziej. To normalne, że tak będzie... Nawet nie ma się co łudzić. Może nawet wyśle mnie do szkoły z internatem, żebym mu nie zawadzała, i będzie mógł żyć spokojnie w zamku, ze swoją królową.. Wiem, że nie powinnam być zazdrosna, ale..Nie podoba mi się ten pomysł. Nawet nie z powodu samej Lority. Nie lubię jej, nigdy się z tym nie kryłam.
Tata, który ma dziewczynę-to jedno, ale tata, który się żeni, to zupełnie co innego...
*Nie mogę zasnąć...Budzik na stoliku pokazuje trzecią. O tej godzinie powinnam spać, a nie myśleć.
Cały czas czuję na sobie spojrzenia ludzi ze szkoły. Spojrzenia, które są we mnie utkwione i nie odrywają się ode mnie, sprawiając, że czuję się nieswojo.
Wiem, że nie powinnam robić z tego tragedii, po prostu nie podoba mi się, że się ze mnie śmieją..
To ja jestem "tą nową". Prawdopodobnie, gdybym miała już znajomych w tej szkole, nie byłoby mi tak przykro. Może nawet śmiałabym się razem z nimi. A tak zostałam sama, w centrum uwagi, wytknięta palcem jako ta INNA. Naszczęście jest przy mnie Marc..Wieesz, spotkaliśmy się kilka razy.. Oficjalnie jesteśmy parą, aczkolwiek nie wiem, czy powiem o tym tacie.. Boję się, strasznie się boję*
-,,Tato! Musimy porozmawiać!"-krzyknęłam.
-,,Słucham"
-,,Widzisz.. Znasz tego chłopaka, który przyniósł nam zaproszenie, na galę swojego ojca?"-zapytałam
-,,Jasne, to Marc, bratanek naszej gosposi"
-,Coo? Co ty mówisz? Naprawdę?"-zapytałam zdziwiona.
-,,No tak. A co on..a wspólnego z tobą?"
-,,No...eeemm.. My jesteśmy razem"-przyciszyłam.
Ku mojemu zdziwieniu tata uśmiechnął się i odrzekł:
-,,To super. Marc jest wspaniałym chłopakiem! Możecie się spotykać"
-,,To wspaniale! Dziękuję!"-krzyknęłam.
*Drogi Pamiętniku! Mam kochanego tatę! Pozwolił mi, na spotkania z ukochanym!
Strasznie się cieszę!
Jednak...To nie wszystko, o czym chciałabym Ci powiedzieć*
CDN...♥