czwartek, 10 lipca 2014



Dodatkowy rozdział.


-,,Ostatni szkolny dzwonek, ostatnie spotkanie z przyjaciółmi"-taa..chyba użyłam złego słowa-jeszcze raz-pomyślała 19-letnia Melania zwijając wyrwaną kartkę w rulon, która po chwili wylądowała na ziemi, wraz z setką innych.
-,,Ostatni szkolny dzwonek, ostatnie spotkanie z fałszywymi twarzami, których nigdy więcej nie zobaczę"-o, to jest dobre-zaśmiała się w duchu, wyraźnie promieniejąc na zewnątrz.
Kontynuowała. 

-,,Matura zdana wyśmienicie, opłacało się zakuwać 24/7 przez poprzednie trzy lata. Jestem z siebie dumna"-hmm, coś mi tu nie pasuje-pomyślała kładąc wskazujący palec na podbródku.
Skreśliła ostatnie zdanie, a w jego miejsce wpisała sarkastyczno-kpiący tekst:
-,,Wreszcie spełniłam jakiś 30-procentowy poziom aspiracji moich rodziców. Czy wreszcie dadzą mi spokój?"-coś mi nie idzie pisanie dzisiejszej notki-burknęła. 
Wprowadziła jeszcze jedną, małą korektę.
-,,Oni nigdy nie dadzą mi spokoju.. Teraz przede mną studia prawnicze"-najgorsza kara, jaką kiedykolwiek od nich dostałam, serio.
Po wypowiedzeniu tych słów zamknęła zeszyt, zasunęła krzesło i poszła do kuchni. Do dużej miski nasypała swoje ulubione płatki i nalała ciepłe mleko. Zawsze tak robiła, kiedy miała zły humor.
Melania nie chciała siedzieć w "czterech ścianach". Na dworze była piękna pogoda, trzydzieści stopni, słoneczko i przyjemny wiaterek. ,,Żyć nie umierać".
Założyła śliczną, przewiewną sukienkę, różowe japonki, uczesała długiego warkocza, pomalowała rzęsy i musnęła usta brokatowym błyszczykiem.


Wyglądała cudownie.
Zresztą Mel, była bardzo ładną dziewczyną, zarówno wystrojona, jak i nieuczesana w zbyt dużym T-shircie.
Przechodząc obok jednej z wystaw Melania zobaczyła ogłoszenie:

HISZPANIA-COSTA BRAVA
14 DNI, JEDYNIE 1699ZŁ
ALL INCLUSIVE! 


Twarz dziewczyny wyraźnie rozpromieniała.
-,,Oby rodzice się zgodzili"-pomyślała i weszła do środka.
Informacji o wycieczce udzielił jej przystojny Francuz.
Wzięła ulotkę, wizytówkę oraz katalog i poszła, a raczej pobiegła do domu.
Ku jej zdziwieniu mama miała dla niej niespodziankę.
-,,Córciu podejdź tu na chwilkę"-zawołała z sąsiedniego pokoju.
-,,Coś się stało? Byłam na małych zakupach, spokojnie, wszystko w porządku"-mruknęła.
-,,Mam coś dla ciebie"-powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-,,Hmm?"
Pani Ciello wyciągnęła zza pleców bilet lotniczy do Barcelony.
-,,Proszę, to za stuprocentowe wyniki na maturze"-jęknęła.
W oczach Melanii pojawiły się łzy.
-,,Naprawdę? To dla mnie?"-rozpłakała się.
-,,Tak skarbie. Zasłużyłaś"

-,,Dziękuję, kocham cię"-rzuciła się mamie na szyję.
-,,Nie ma za co córuś. Podziękuj tacie, to jego pomysł"
Wylot planowany był na jutrzejszy dzień, więc dziewczyna na nic nie zważając, poszła się pakować.
Wyjęła z szafy najpotrzebniejsze rzeczy, pomimo tego, że walizka ledwo się domykała, dziewczynie wydawało się, że o czymś zapomniała.
Była przewrażliwiona na tym punkcie.
Spojrzała na zegarek. Była 19.00.
Wzięła szybki prysznic i poszła spać. Była wykończona. Następnego dnia jej tata, odwiózł ją na lotnisko.
-,,Uważaj na siebie kochanie. W razie jakichkolwiek problemów-dzwoń! Zawsze możesz na nas liczyć"-uśmiechnął się i pocałował Melanię w czoło.

Nastolatka odwzajemniła uśmiech i przytuliła swojego opiekuna.
-,,Pa tato, kocham was-przekaż mamie"-krzyknęła.
Po dwudziestu minutach była już na pokładzie samolotu.
Denerwowała się. Jej ogromnym marzeniem było zwiedzić Barcelonę-kraj, w którym miała robić prawnicze aplikacje.
Kiedy dziewczyna dotarła na miejsce, była zafascynowana widokiem, który ujrzała.
Po zameldowaniu w hotelu, poszła na plażę. Cieszyła się, że nie zabrała ze sobą żadnych znajomych. Była typem samotnika. Do szczęścia potrzebowała jedynie dobrej książki, MP4 i słuchawek. Uwielbiała zamknąć się w swoim świecie.
Była szczęśliwą dziewczyną, trochę zagubioną, ale pomimo wszystko-szczęśliwą.

Po kilkunastu minutach dosiadł się do niej przystojny mężczyzna.
Był dość wysoki, szczupły, miał ciemne-piwne oczy, zarost-czyli to, co Melania najbardziej kochała w facetach.


-,,Cześć, mogę usiąść
?"-zapytał niskim i przyjaznym głosem.
-,,Pewnie!"-odparła z wyraźnym błyskiem w oku.
-,,Jak masz na imię?"-próbował podtrzymać rozmowę.
-,,Melania, a ty?"
-,,David. Bardzo mi miło"-mruknął.
-,,Zawsze chciałam tak nazwać swojego synka"-zaśmiała się.
-,,Mnie osobiście nie podoba się swoje imię. Zawsze chciałem nazywać się Manuel"-odwzajemnił uśmiech.
-,,Dlaczego?"-zapytała ze zdziwieniem.
-,,Mój tata ma tak na drugie imię. To dzięki niemu zajmuję się obecnie tym, czym zawsze chciałem się zajmować"-burknął z wyraźną łezką w oku.
-,,A gdzie pracujesz? Jeśli mogę zapytać.."-przyciszyła.
-,,Jestem piłkarzem"-podniósł wzrok.
-,,O! To świetnie! W jakim klubie grasz?"
-,,Obecnie w 
Melbourne City -spuścił głowę.
-,,Coś nie tak?"
-,,Wszystko w porządku, dziękuję, że pytasz"
-,,Przecież nie jestem ślepa.. Co jest?"-ponowiła pytanie.
-,,W sumie..Żałuję tego transferu. Chciałbym powrócić do Barcelony, niestety wiem, że to nierealne"
-,,Dlaczego tak sądzisz?"
-,Nikt nie będzie na mnie czekał. Wymieniono mnie na lepszy model"
-,,Nie mów tak! Głowa do góry. Na pewno nie jest tak jak mówisz"
-,,Dziękuję za pocieszenie"
-,,Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie"
-,,To może teraz ty opowiesz mi coś o sobie?"
-,,Hmm.. Mam 19 lat, pochodzę z Polski, od października zaczynam studia prawnicze-chory wymysł moich rodziców grr"-powiedziała.
-,,Oo, najwidoczniej rozmawiam z przyszłą panią adwokat"-zaśmiał się.
-,,Taa.. mama chce, żebym została prokuratorem, z kolei marzeniem taty-jest Melania na fotelu sędziny okręgowej. Komedia, ale idzie się przyzwyczaić"
-,,Dlaczego z nimi po prostu nie porozmawiasz?"
-,,Bo rodzice widzą we mnie tylko i wyłącznie osobę, która będzie głową państwa, na wysokim stanowisku, ewentualnie z portfelem wypchanym po brzegi, żenada"-burknęła.
-,,Nie mówmy już o tym. Może dasz się zaprosić na kawę? Tutaj w okolicy jest świetna kawiarenka"-zaproponował.
-,,A dziękuję, bardzo chętnie :)"

Droga do wyznaczonego miejsca była dość długa. Melania bardzo dobrze czuła się w towarzystwie Davida. Rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Villa był prawdziwym dżentelmenem. Odsunął krzesło, gdy Mel chciała usiąść przy stoliku. Oboje zamówili to samo, nie konsultując się ze sobą.
-,,Przypadki chodzą po ludziach"-zaśmiała się.
-,,A raczej 'wśród' ludzi"-odwzajemniła uśmiech.
-,,Nie jesteś głodna?"-zapytał z troska.
-,,Nie, nie. Zaraz muszę uciekać na obiad"
-,,Rozumiem. Spotkamy się później?"
-,,Daj serwetkę"-powiedziała spokojnym głosem.
-,,Masz może coś do pisania?"
David wyjął z kieszeni klubowy długopis. Melania wyprostowała białą serwetkę z nadrukiem "Gracias por su visito" i napisała na niej swój numer telefonu.
Hiszpan ucieszył się i grzecznie podziękował.
Dziewczyna wróciła do hotelu i zjadła pyszny obiad.
Postanowiła pójść na plażę, popływać w morzu.
Zorientowała się, że  nie miała nawet okazji nacieszyć się ciepłymi, śródziemnomorskimi falami. 

Przebrała się w swój ulubiony strój, zmyła makijaż, spięła koka i wyszła.
Spędziła kilka cudownych godzin, wśród gorących, barcelońskich piasków.


W pewnej chwili zadzwonił telefon.
To David.
Zaproponował spotkanie u siebie w domu. Mel nie miała nic przeciwko. Podobał jej się ten pomysł.
Villa zapewniał, że jest znakomitym kucharzem, a dziewczyna była strasznie głodna.
Miała jeszcze godzinę wolnego czasu.
Poszła do pokoju i przebrała się. W mgnieniu oka zmieniła się w uroczą, dojrzałą, olśniewającą kobietę.
Dejv podjechał po nią drogim samochodem.
Miał piękny dom, ba-miał willę z basenem, drogimi lampionami, żyrandolami i ozdóbkami. 

*Z perspektywy Melanii*
Ugościł mnie w swoim ogrodzie.
Jako przystawkę podał tortillę al horno.
Bardzo mi to zasmakowało.
Pomieszanie dwóch wybuchowych składników dało niesamowity, godny polecenia efekt.
W tle rozbrzmiewała nastrojowa muzyka.
Było naprawdę cudownie. Kiedy amant poszedł do kuchni po danie główne, zadzwonił jego telefon. Na ekranie wyświetliło się zdjęcie kobiety i napis:

Mi amor Pati! ♥Zdziwiłam się i to dość mocno. Nie byłam jednak zbyt podejrzliwa.
,,Może to siostra?"-pomyślałam.
W tym momencie w drzwiach tarasowych pojawił się David.
Niósł dwa, wypełnione po brzegi talerze. Powiem szczerze, że zrobiło to na mnie duże wrażenie.
-,,Smacznego"-odrzekł.
-,,Dzwonił twój telefon. Przepraszam, że cię nie zawołałam, ale dosłyszalne były tylko dwa sygnały"
Musiałam skłamać. Nie mogłam przecież powiedzieć, że przez 30 sekund, gapiłam się ślepo w ekranik i zastanawiałam 'kim jest Pati'...
Villa poszedł na bok, aby oddzwonić.
-,,Po co do mnie dzwonisz? Chyba wyraźnie ci mówiłem co o tym sądzę..Nie, nie będzie kolejnej szansy, cześć!"
Tylko ten fragment udało mi się usłyszeć.
-,,Przepraszam, już jestem"
-,,Jedzmy tego homara, bo zaraz wystygnie"-uśmiechnęłam się pojednawczo.
Po zjedzeniu obiadokolacji David zaproponował wspólne obejrzenie filmu.
Usiedliśmy na sofie i oddaliśmy się emocjom, które 'wypływały' z romantycznego seansu. W pewnej chwili Davidek dotknął moich ust swoimi. Pocałował mnie. Nie protestowałam. W sumie..bardzo mi się to podobało. Kiedy mężczyzna zaczął odpinać moją koszulkę, do salonu weszła rozwścieczona kobieta.
Z jej ust 'poleciała' wiązanka przekleństw. Villa kurczowo mnie chwycił i kazał-owej Pati, odsunąć się. Było mi głupio. W tamtym momencie dowiedziałam się, że facet, który podobał mi się-był oszustem.
Miał żonę i trójkę dzieci. Wybiegłam z jego domu i opuściwszy posesję, udałam się w stronę najbliższego klubu.
Nie płakałam! Było mi obojętne co pomyśli David.
Zamówiłam drinka, potem drugiego, trzeciego, aż wreszcie straciłam rachubę i poczucie, że jestem pijana.

Po dwóch godzinach do baru wpadł Dejv. Był zdenerwowany, powiedziałabym, że wręcz rozbity i załamany. Usiadł koło mnie i położył swoje ręce na moich barkach.
-,,Posłuchaj mnie Mel"-powiedział ze łzami w oczach.
-,,Co chcesz? Nie mam zbyt wiele czasu"-burknęłam.
-,,Popatrz na mnie"-starał się podnieść moją głowę, która była spuszczona w dół.
-,,Mów co masz mówić, nie zamierzam tutaj siedzieć i marnować czas"
-,,Podnieś tą cholerną głowę"-krzyknął.
Nie chciałam, żeby zrobił awanturę  na całą dzielnicę, więc z trudem, ale spojrzałam na niego.
-,,Moje małżeństwo z Patricią to fikcja. Rozumiesz? Już dawno nic nas nie łączy, nawet nasze życie erotyczne się wypaliło"
-,,Ach tak...Bo dla ciebie tylko sprawy łożkowe są ważne"
-,,Nie, to nie prawda. Nie odwracaj 'kota ogonem' "
-,,Kontynuuj"
-,,Tak jak mówiłem. Nasze małżeństwo jest już skończone. Byliśmy razem tylko ze względu na dzieci"
-,,Muszę to przemyśleć, idź już"
-,,Będę czekał. Daj znać. Zależy mi na tobie"-David odgarnął niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy.
-,,Nie pij więcej, to dla twojego zdrowia skarbie"-odsunął kilka pustych kieliszków na bok, położył na stoliku sto euro i wyszedł.
*Narracja 3-osobowa*
Melania wyszła zaraz po mężczyźnie. Poszła się odświeżyć. Długo myślała nad tym, co powiedział jej Villa.
Znała go krótko, ale zależało jej na nim.
Wierzyła w to, że tym razem David jej nie oszukał.
Postanowiła do niego pójść z samego rana.

*Godzina 9.00*Zbliżając się do posesji piłkarza, Melania minęła w bramie Patricię, która ewidentnie wyprowadzała się z ich rodzinnego domu.
Zmierzyła dziewczynę i zaraz po tym wsiadła do taksówki.
Mel nieśmiało zapukała do drzwi. Gdy David jej otworzył, przyszła studentka rzuciła mu się na szyję.
-,,Nie gniewam się na ciebie. Zależy mi na naszej znajomości. Przepraszam"-po jej twarzy spłynęła łza.
Mężczyzna położył dłonie na jej policzkach, otarł łzę i pocałował.
-,,Może dokończymy to, co zaczęliśmy poprzedniego wieczoru?"-zaproponował.
-,,Z przyjemnością"-mruknęła.
Kiedy weszli do sypialni, David powoli zaczął rozpinać jej koszulę. Ona zrobiła to samo z jego polóweczką.
Zdjął jej spodenki. Melania doskonale czuła się w ramionach przystojnego 30-latka.
To był jej pierwszy raz. Było wspaniale. Spędzili ze sobą cudowną noc. Rano David przyniósł jej śniadanie do łóżka. Zjadła je ze smakiem. Była głodna po wyczerpującej nocy.
-,,Jak się masz kochanie?"-zapytał z troską.
-,,Cudownie"-jęknęła.
-,,Chciałbym cię o coś zapytać"-odparł, kładąc się obok półnagiej dziewczyny.
-,,Słucham"
-,,Chciałabyś zostać moją dziewczyną?"-zapytał dość nieśmiało.
-,,Jasne, że tak"-krzyknęła ze szczęścia.
W głębi serca czuła, że David jest jej jedynym-na całe życie.
Piłkarz pocałował ją, a w podzięce-popatrzył się do góry. Był bardzo gorliwym chrześcijaninem i każdą swoją sprawę powierzał Bogu.


Melania czuła, że od tej pory będzie wiodła szczęśliwe życie u boku przystojnego, dojrzałego mężczyzny.
-,,Skarbie, zechciałabyś się do mnie wprowadzić? Przynajmniej na okres czasu, kiedy jestem w Barcelonie"
-,,Naprawdę? Żartujesz sobie głupku"
David wziął swoją ukochaną na ręce i oznajmił, że mówi całkowicie serio. 

*Z perspektywy dziewczyny*
Nigdy nie sądziłabym, że ta cała sytuacja potoczy się w taki sposób.
Rodzice pozwolili mi zostać z Dejvem.
Od nowego roku akademickiego zaczęłam studia.
Wybrałam iberystykę.
Jestem teraz bardzo szczęśliwa.
Planujemy z Davidem dziecko-jeśli będzie to chłopiec, nazwiemy go Manuel.
Ale to dopiero w dalekiej przyszłości :)

_____________________________________________
Przedstawiam wam trzydniowy owoc mojej pracy.
Jestem z niego bardzo dumna, wyszedł dokładnie tak, jak sobie tego życzyłam :')
Jest to pierwowzór mojej historii z Davidem.
W opowiadaniu znajdują się fragmenty mojego życia, jest ono bardzo realistyczne.
Mam nadzieję, że podoba wam się taka niespodzianka.
Pozdrawiam wszystkich czytelników, buziaczki :* 

wtorek, 1 lipca 2014



X4.

-,,Alexis,  możesz mi wyjaśnić co ja tutaj robię?"-odparłam, kiedy zobaczyłam nad swoim łóżkiem chłopaka, trzymającego mnie za rękę.
-,,Odpoczywaj skarbie, później porozmawiamy"-powiedział ze łzami w oczach.
Miał do siebie ogromny żal, że nie udało mu się uchronić swojej dziewczyny, od tak strasznej krzywdy.
-,,Co ci się stało?"-zapytałam dotykając przeciętej brwi, która zdążyła zostać opatrzona.
-,,Dostałem w głowę od jakiegoś typa i na wskutek upadku, rozciąłem sobie łuk brwiowy. Niestety nie widziałem jego twarzy, a szkoda, bo osobiście bym się z nim rozprawił.."-krzyknął.
-,,Alex.."-powiedziała wyraźnie słabnąc.
-,,Ariadna, słyszysz mnie?!"-rzekł zdenerwowany.
-,,Panie doktorze!"-zawołał wybiegając z sali.
Bardzo kochał dziewczynę i nie chciał jej stracić.
-,,Gdzie ten lekarz do cholery?"
Wtem zobaczył postać tego samego mężczyzny, który napadł ich poprzedniego dnia. Stał nad łóżkiem Ariadny z bukietem róż. Takich, jakie najbardziej lubiła. Alexis zerwał się  na równe nogi i podbiegł do tajemniczego nieznajomego.
-,,Zostaw ją w spokoju"-szarpnął chłopaka za koszulę.
-,,Nie zbliżaj się, albo ją zabiję"-zaśmiał się.
-,,Ona potrzebuje pomocy medycznej, nie widzisz?"
-,,Zaraz będzie potrzebowała pomocy grabarza"-odparł ironicznie z beznadziejnym uśmieszkiem na twarzy.
-,,Odsuń się od niej, słyszysz?"
-,,Ostrzegałem. Ariadna jest moja i tylko moja"-burknął.
-,,Czekaj, czekaj"-Alexis podszedł do nieprzyjemnego napastnika.
-,,Ja cię skądś kojarzę..
Ach tak, to ty.. Ty kilka dni temu zaczepiałeś Ariadnę w klubie.. Jesteś podłym gnojem"-chłopak uderzył go w twarz.
-,,Martin, prawda?"-zapytał retorycznie.
-,,Hej, hej, nie pozwalaj sobie"
-,,Trzeba zawołać lekarza, nie widzisz, że ona umiera?"-krzyknął wzburzony Alexis.
Martin wyciągnął scyzoryk. Zaczął grozić bezbronnemu piłkarzowi.
W tym momencie na salę weszła pielęgniarka.
-,,Co się tutaj dzieje?"-mruknęła.
-,,Wyjdź stąd kobieto"-powiedział klubowy ochroniarz.
-,,Proszę zająć się moją dziewczyną, od dłuższej chwili nie ma z nią żadnego kontaktu.."-powiedział Alexis ze łzami w oczach.
Kiedy pielęgniarka zbliżyła się do łóżka pacjentki, napastnik dźgnął ją nożykiem.
-,,Co ty zrobiłeś?! Ona może umrzeć"-wykrzyknął.
Alex nie wytrzymał. Pchnął Martina tak, że ten uderzając głową w kant stolika-upadł.
Musiał ratować siebie, ale przede wszystkim swoją ukochaną i kobietę, która leżała na ziemi w kałuży krwi.
Zawołał lekarza, który o dziwo, zjawił się w trybie natychmiastowym.
Zapłakany Alexis nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa.
Ordynator zabrał go do siebie i dał mu tabletki na uspokojenie.
Po kilkudziesięciu minutach w szpitalu pojawiła się policja.
-,,Gdzie mogę znaleźć pana Sanchéza?"-zapytał jeden z nich oddziałową.
-,, Śpi w kantorku lekarza prowadzącego. Uratował życie dwóm osobom. To bohater. Gdyby nie on, moja koleżanka i ta młoda dziewczyna umarłyby"-odparła.
-,,Pozbawiając życia trzecią"-powiedział sarkastycznie, dość przystojny mundurowy. 
-,,Chcielibyśmy z nim porozmawiać, zaprowadzi nas pani?"
-,,Prosto, do końca korytarza, pierwsze drzwi na prawo"
-,,Pan Sanchéz?"-zapytał jeden z nich.
Na łóżku z twarzą w rękach siedział wyraźnie smutny i przygnębiony chłopak.



-,,O co chodzi?"
-,,Chcielibyśmy zadać panu kilka pytań w sprawie śmierci Martina Syrross."
-,,Śmierci?!"-podniósł ton.
-,,Owszem, pan Syrross zmarł na wskutek pęknięcia podstawy czaszki"
-,,Ale...ale ja nie chciałem go zabić"
-,,Wszystko zarejestrowały kamery"
-,,Ten sukinsyn chciał doprowadzić do śmierci dwóch osób.."
-,,Ale to nie jest powód, żeby go od razu zabijać"
-,,Powtarzam po raz kolejny.. Nie chciałem go zabić. To był nieszczęśliwy wypadek. Musiałem się jakoś bronić"
-,,Wszystko powie nam pan na komendzie"
-,,Czy mógłbym pożegnać się z moją dziewczyną?"
Policjanci spojrzeli na siebie.
-,,Dobrze, ma pan chwilę"

*Z perspektywy Alexisa*

Wszedłem do sali, w której leżała moja księżniczka. Była blada, wyglądała jak śmierć, ale jej stan był stabilny.
Uśmiechała się przez sen.
Zraniłem ją..
Czułem się z tym źle. Teraz trafię na długie lata do więzienia, a ona ułoży sobie życie z kimś innym. Nasza miłość, a raczej nasz związek dobiegł końca.
-,,Kocham cię skarbie, pamiętaj"-pocałowałem ją w czoło, a w zaciśniętą dłoń włożyłem wisiorek z symboliczną literą "A". Wyszedłem.
Poprosiłem funkcjonariuszy, żeby nie wyprowadzali mnie w kajdankach. Nie chciałem sensacji.
Zadzwoniłem do Marca, żeby wymyślił powód, dla którego nie mogłem stawić się na treningu. Był wstrząśnięty zaistniałą sytuacją, ale obiecał, że nic nikomu nie powie i załatwi mi dobrego adwokata. Bartra był naprawdę cudownym przyjacielem.
Mogłem na niego liczyć w każdej sytuacji.


*kilka tygodni później*

Do rozprawy zostało kilka tygodni. Zarzut nie był aż tak poważny, ale musiałem pozostać w areszcie. Z Ariadną pisałem listy, Marc odwiedzał mnie każdego dnia.
Pani adwokat obiecała, że w najgorszym razie dostanę zawiasy.
Wiem, że mogło to oznaczać koniec mojej kariery, ale w tamtym czasie najważniejsze było moje uczucie do dziewczyny.
Wszystko zmierzało w dobrym kierunku do czasu, kiedy odebrałem telefon ze szpitala..


____________________________________

Tym sposobem mamy kolejny rozdział.
Wiem, że trochę krótki, ale nie chciałam wklejać tutaj niepotrzebnych elementów.
Jak to mówią: krótko, zwięźle i na temat.
Efekt końcowy jest taki, jaki chciałam, żeby był, więc jestem zadowolona.
Mam nadzieję, że się podoba. Liczę na obiektywne komentarze.
Z dedykacją dla Kamci, buziaki :*

niedziela, 22 czerwca 2014

X3.

   



-,,O co znów chodzi?"-pomyślałam otwierając drzwi do mojego pokoju.
-,,Jeśli Alexis jest w coś zamieszany, to nie zamierzam kontynuować tej znajomości.. Przyjechałam się tutaj uczyć, a nie.. wychodzić za mąż. Przecież mnie tak naprawdę nic z nim nie łączy"-próbowałam wmówić sobie kolejne kłamstwa.
Po krótkiej chwili zorientowałam się, że 'kurczowo' trzymam telefon, który szybkim ruchem odłożyłam na stolik. Byłam potwornie zmęczona. Chciałam iść spać, ale problem polegał na tym, że nie mogłam zasnąć... Korciło mnie, żeby napisać sms-a do młodego przystojniaka, ale kiedy brałam komórkę do ręki, momentalnie traciłam na to ochotę.


*Z perspektywy Alexisa*
Wracając ze spotkania z Ariadną byłem strasznie podniecony. Tfu. Użyłem złego słowa. Byłem strasznie szczęśliwy.
Ona była moim ideałem. Mądra, zabawna, inteligentna, a do tego strasznie ładna.
Pomimo wszystko, mojej uwadze nie umknął fakt, że od dłuższego czasu ktoś za mną szedł. Przypominał mi kogoś, ale w tamtej chwili nie mogłem skojarzyć nikogo, kto posturą przypominałby tajemniczą osobę.
Postanowiłem zebrać się na odwagę i podejść do niezbyt ciekawego typka.
-,,Kim jesteś i czego chcesz, hmm?"-zapytałem.
-,,Takie samo pytanie chciałbym zadać tobie"-nieznajomy uśmiechnął się sarkastycznie.

-,,Jestem Alexis, a dlacz...."-mężczyzna przerwał mi w połowie zdania.
-,,Nie zrozumiałeś mnie.
Dlaczego podrywasz Ariadnę? Nie zasługujesz na nią, mam ci to napisać na czole?"

-,,O co ci chodzi?"-wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia.

-,,O to, że jeśli nie odczepisz się od niej, to pożałujesz i to gorzko"
-,,A co jeśli nie zamierzam się od niej 'odczepić', hmm?"
Nieznajomy uderzył mnie w twarz.
-,,Ty jesteś jakiś nienormalny! Policja, halo, ten człowiek przed momentem próbował mnie pobić"-zacząłem krzyczeć na całą ulicę.
W tej samej chwili podejrzany facet uciekł. Niestety funkcjonariusze przybyli zbyt późno i nie udało się go złapać.. Dwaj ciemnoskórzy pracownicy tutejszej policji sporządzili portret pamięciowy i obiecali, że się odezwą jak tylko będą mieli jakieś informacje w tej sprawie.
Byłem strasznie roztrzęsiony. Nie wiedziałem co się dzieje. Pierwszy raz ktoś potraktował mnie w taki sposób. Czułem się upokorzony.

Potrzebowałem z kimś porozmawiać, więc udałem się w kierunku hotelu Ariadny.
Idąc, próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie odbierała telefonu.
Wszedłem do jej pokoju. Moja myszka leżała na fotelu, wygięta jak harmonijka.
-,,Skarbie"-pocałowałem ją w czoło.
-,,Alexis?"-zdziwiła się.
-,,Idź się połóż, będziesz rano cała obolała"
-,,Nie chce mi się wstać"-zrobiła słodką minkę.
Podniosłem ją i zaniosłem do sypialni.

-,,Dziękuję"-uśmiechnęła się pojednawczo.
-,,Cała przyjemność po mojej stronie"-odwzajemniłem uśmiech.
-,,Chciałam ci podziękować za wspaniały wieczór. Spotkamy się jutro?"-zapytała.
-,,Oczywiście, jeśli tylko chcesz. Dla ciebie wszystko"
-,,Idź już do domu, pewnie jutro masz trening, musisz być wyspany"
-,,To zależy"-usiadłem bliżej niej.
-,,Co chcesz przez to powiedzieć?"
Dałem jej buziaka w usta.

-,,Wystarczy? Czy mam jeszcze dokładniej wytłumaczyć?"
-,,Zostań moim profesorem"-Ariadna uśmiechnęła się.
Dotknęła swoimi dłońmi mojej twarzy i odwzajemniła pocałunek.
Delikatnie zdjąłem jej koszulkę. Miała śliczny brzuszek.
Położyła się na mnie i zaczęła zdejmować mi spodnie.

Nie był to mój pierwszy raz, a w jej towarzystwie czułem się jak piętnastolatek.
Pocałowałem ją w szyję. Miała łaskotki, bo momentalnie wygięła się niczym kot.
-,,Coś nie tak?"-mruknąłem.
-,,Nie, nie, rób tak dalej"-sapnęła.
'Zjeżdżałem' coraz niżej, wreszcie natrafiłem na krótką, jeansową spódniczkę, którą dość szybko zdjąłem.
Ariadna jęknęła. Pocałowałem ją.

-,,Kocham cię"-wyszeptałem.
-,,Mhm, znakomicie całujesz"-odrzekła.
Nie była to odpowiedź jakiej oczekiwałem, ale wtedy się tym nie martwiłem.
-,,Umiem robić jeszcze wiele innych rzeczy"-wymamrotałem.
-,,Chcę się przekonać"-odparła.

Spędziliśmy razem wspaniałą noc. Jeszcze nigdy z nikim nie było mi tak dobrze.
-,,Ta dziewczyna to skarb"-pomyślałem nad ranem.
-,,Kochanie"-powiedziała.

-,,Jestem, jestem"-przytuliłem ją ze wszystkich sił.
-,,Wczoraj...wczoraj byłeś cudowny"-mruknęła.
-,,Ty też, musimy to szybko powtórzyć"-zaśmiałem się.

-,,Daj buziaka"-poprosiła robiąc tę swoją słodką minkę.
Pocałowałem ją.
-,,Misiu, ja muszę lecieć, za 30 minut zaczynam trening, przepraszam.."
-,,Nic nie szkodzi. Spotkamy się wieczorem, prawda?"
-,,Oczywiście. Pójdziemy na długi spacer. Zabiorę cię w niesamowite miejsce. Będę o 20.00"
-,,Czekam, miłego dnia Alex, buziaczki"-pomachała mi i obróciła się na drugi bok.



*Z perspektywy dziewczyny*
Trudno było nie zauważyć, że pomiędzy chłopakiem a nastolatką coś zaiskrzyło. -,,Ojejku, już 9.00, spóźnię się na zajęcia"-burknęłam pod nosem.
Otworzyłam szafę, która wręcz 'pękała w szwach', ale ja jak zwykle nie wiedziałam co na siebie włożyć.
W rezultacie wybrałam jasnoniebieski top i jeansowe spodenki, które idealnie podkreślały moją smukłą figurę. Do tego założyłam srebrny naszyjnik, który dostałam w prezencie od babci i perełkowe kolczyki.

Całość uwydatniłam delikatnym, ale dość widocznym makijażem. Na zegarze wybiła 9.30. Ugryzłam drożdżówkę, którą kupiłam wczoraj wieczorem i wybiegłam z pokoju.
Byłam tak zmęczona, że zaspałam na śniadanie, więc musiałam iść na uczelnię z pustym żołądkiem.

*Kilkanaście minut później*


Obiekt, w którym miałam się uczyć przez najbliższe tygodnie, był ogromny. Przypominał Biały Dom, czy apartament znanej medialnej osobistości.
Dziewczyny, które stały oparte o ścianę, okazały się całkiem miłe. Zaprowadziły mnie do sekretariatu, a następnie oprowadziły po szkole.

Po krótkiej chwili na korytarzu spotkałam dyrektora, który chciał ze mną porozmawiać. Musiałam przedstawić mu swoje stanowisko, opowiedzieć o sobie, zaprezentować się z jak najlepszej strony, pokazać wszystkie dokumenty i świadectwa z poprzednich lat. Potrzebna była nawet opinia nauczyciela, co bardzo mnie zdziwiło, bo czytając wymagania tej uczelni, nie było mowy o jakimś zaświadczeniu od wychowawcy. Na szczęście miałam takowe w swojej teczce.
Pan Barrientos, okazał się strasznie miłym i sympatycznym człowiekiem.Dał mi potrzebne arkusze, które musiałam wypełnić i podał przewidywany plan zajęć.
-,,Na dzisiaj to wszystko. Mam nadzieję, że będzie ci się u nas podobało i wyniesiesz pożyteczne informacje z tych szkoleń"-powiedział.
-,,Dziękuję bardzo. Do zobaczenia jutro"-uśmiechnęłam się i
wyszłam z gabinetu dyrektora.Na korytarzu spotkałam trzy poznane wcześniej dziewczyny. Wymieniłyśmy kilka zdań, a po krótkiej chwili pożegnałam się z nimi.
Dochodziła 14.00. Poszłam do pobliskiej restauracji. Miałam wielką ochotę na coś kalorycznego. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. W słuchawce odezwał się nieznajomy głos.-,,Masz dzisiaj chwilę czasu?"
-,,Z kim mam przyjemność?"-zapytałam.
-,,Słonko, z twoim tajemniczym wielbicielem"
Kiedy usłyszałam te dość przerażająco brzmiące słowa, rozłączyłam się i nerwowo przełknęłam ślinę.
-,,Co to ma znaczyć, muszę zadzwonić do Alexisa"-pomyślałam.
-,,Jesteś bardzo zajęty?"-krzyknęłam do słuchawki.
-,,Coś się stało?"-zapytał z troską.
-,,Tak. Przyjdź do naszej ulubionej restauracji. Szybko"
-,,Dobrze, będę za 20 minut"-odparł z przerażeniem.


Nie mogłam utrzymać szklanki z sokiem, tak potwornie trzęsły mi się ręce.. Po kilkunastu minutach w drzwiach lokalu pojawił się Alexis.
Opowiedziałam mu o całym zdarzeniu. Chłopak postanowił zabrać mnie do swojego apartamentu.
Kiedy weszliśmy w ciemny zaułek usłyszeliśmy kroki, które z każdą chwilą przyspieszały. Alex odwrócił się i zamaskowany, dobrze zbudowany mężczyzna uderzył go w głowę jakimś twardym patykiem.

Zaczęłam krzyczeć. Niestety. Nikt mnie nie słyszał. Czułam ręce tego okropnego typa, które powoli zdejmowały moją koszulę. Jeszcze nigdy tak potwornie nie płakałam. Błagałam, aby mnie zostawił.. A on... on tylko śmiał  mi się prosto w twarz.
Co stało się później? Nie pamiętam. Obudziłam się następnego dnia w szpitalu.



___________________________
Jestem zadowolona z tego rozdziału. Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale nie miałam czasu :/
Mam nadzieję, że kolejna część się podoba, liczę na obiektywne komentarze :)

niedziela, 6 kwietnia 2014


X2.

 Po powrocie do hotelu wzięłam relaksującą kąpiel, włączyłam dobry 'kawałek', recepcjonistka przyniosła mi pyszny deser.
-,,Wymarzony wieczór-a raczej noc"-pomyślałam.
Jedna myśl nie dawała mi spokoju.
Skąd i dlaczego w moim życiu, tak nagle pojawił się Alexis.

Trzymałam w ręku karteczkę, na której widniał jego numer, i uśmiechałam się sama do siebie.
Chwyciłam za telefon, ale..ale nie.. Nie mogłam tego zrobić.
Lubiłam swoje samotne życie. Nie było w nim miejsca na nowe miłości, facetów.
Spojrzałam na zegarek. Była 2.40.
Całe szczęście, że zajęcia na uczelni zaczynały się za dwa dni.
Chciałam pójść na plażę, na zakupy, do kina.
Wychodząc z hotelu ujrzałam postać, która kogoś mi przypominała.

-,,O nie.. Tylko nie to"-pomyślałam.
Na widok Alexisa serce zaczęło mi mocniej bić.
-,,Cześć"-uśmiechnął się.
-,,Co ty tutaj robisz?"-zapytałam ze zdziwieniem.
-,,Magic"-zaśmiał się.
-,,Nie żartuj sobie ze mnie. Pytam poważnie. Mam się bać?"-burknęłam.
-,,Księżniczka jak zwykle nie w humorze"-mruknął.
-,,Echh.. Przepraszam. Nie wyspałam się"

-,,Tak myślałem. Chodź, znam fajną restaurację za rogiem, ja zapraszam!"-uśmiechnął się pojednawczo.
-,,Z chęcią"-odrzekłam.

Z chłopakiem rozmawiało mi się bardzo dobrze. Mieliśmy masę wspólnych tematów. Nie ukrywam, że niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, skąd biorą się tacy mężczyźni.
Czułam, że jest inny niż wszyscy.

-,,Skarbie?"-zapytał po chwili.

-,,Tak? Emm..skarbie?"-wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.
-,,Haha. Wybacz, odruch"-zaśmiał się.
-,,Słucham"
-,,Ja będę musiał lecieć, spotkamy się wieczorem?"
-,,Nie wiem czy to dobry pomysł"
-,,Dlaczego?!"-odrzekł.
-,,Widzisz. Ja jestem zwyczajną, prostą dziewczyną, a ty.."-urwałam w połowie.
-,,No właśnie a ja?"-burknął.

-,,Ty jesteś bogaty, przystojny, masz mnóstwo fanek, to nie miałoby sensu"
-,,Co ty mówisz.. 'Wartości', które wymieniłaś przed momentem nie są ważne. Brakuje mi miłości, prawdziwej miłości"-powiedział.
-,,To chyba pomyliłeś adres, cześć".
Odeszłam od stolika i udałam się w kierunku plaży.

-,,Faceci to idioci.. Co on sobie wyobrażał? Że powie mi jedno miłe słówko i koniec?"-pomyślałam ze wzburzeniem.
Usiadłam na piasku, patrzyłam w horyzont.
Chciałam wrócić do domu.
-,,To wszystko nie tak.."
Wtem dostałam bardzo dziwnego sms'a.
-,,Jeszcze raz zobaczę cię z Alexisem, to pożałujesz"
Czytałam treść tej wiadomości chyba piętnaście razy. Nie mogłam uwierzyć. W tej sytuacji musiałam schować dumę do kieszeni i wyjaśnić wszystko z chłopakiem.

-,,Alex? Przyjdź szybko na deptak, to ważne!"
-,,Ale co się stało?"
-,,Czekam na ciebie"
Byłam cała roztrzęsiona.
Łzy napływały mi do oczu. Kiedy go ujrzałam, rzuciłam się w jego ramiona.
-,,Księżniczko co się stało?"-zapytał z przerażeniem w głosie.
-,,Zobacz na tego sms'a"
-,,Domyślam się kto mógł to napisać.."-odrzekł.
-,,Ciekawe kto"

-,,Ej, ale nie płacz. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zrobił ci krzywdę"
-,,Słyszałam to na kazaniu w kościele, jako słowa Boga.. I co? Zabrał mi rodziców.."
-,,Ale ja nikogo nie zabiorę, co najwyżej ciebie"-uśmiechnął się uroczo.
-,,Nie żartuj sobie ze mnie.. W sumie, to ja nie wiem po co do ciebie zadzwoniłam. Idź już, poradzę sobie.."
-,,Zostanę z tobą, cała się trzęsiesz. Nie zostawię cię w tym stanie"-przytulił mnie.

W tym momencie, pierwszy raz od wielu miesięcy poczułam ciepło, które 'biło' prosto z serca.
-,,Pójdziemy wieczorem do kina, co?"-zaproponował.
-,,Bardzo chętnie. Dziękuję, że jesteś"-odetchnęłam.
-,,Spotkajmy się za dwie godziny w tym miejscu, dobrze?"
-,,Jasne. Do zobaczenia"-uśmiechnęłam się.

W mojej głowie roiło się masę myśli. Z jednej strony ta okropna wiadomość, a z drugiej-Alexis, wspaniały chłopak..
Postanowiłam się przebrać.
Przecież nie mogłam pójść 'tak ubrana' na randkę.
Nigdy nie przywiązywałam większej wagi do swojego wyglądu.
A dzisiaj? Stanęłam przed lustrem i nie wiedziałam co mam zrobić, żeby spodobać się chłopakowi.
W rezultacie wyprostowałam włosy, pomalowałam rzęsy i usta.
Ubrałam dość skąpą sukienkę, gdyż było bardzo ciepło.
Zbliżała się 18.00.
Wybiegłam z pokoju. Przed wejściem do hotelu czekał na mnie Alexis. Wyglądał nieziemsko.
Serce zaczęło mi mocniej bić. Pierwszy raz w życiu czułam, że jestem komuś potrzebna.
Na przywitanie dostałam słodkiego buziaka.
-,,To co, na jaki film idziemy?"-zapytał.
-,,A co proponujesz?"
-,,Komedia/horror?"-uśmiechnął się.
-,,Zdecydowanie komedia. Nienawidzę horrorów"


Wiedziałam, że spotkanie to, nie będzie należało do łatwych, bo przecież piłkarz z najsłynniejszego klubu sportowego, był rozpoznawalny, ale nie spodziewałam się, że będzie to aż tak trudne i skomplikowane.
Fanki Alexisa podbiegały do niego, przytulały go, prosiły o autograf. Miałam tego serdecznie dość. Kiedy chłopak zauważył, że jestem niezadowolona z zaistniałej sytuacji, dobitnie powiedział dziewczynom, żeby zostawiły go w spokoju.

W sumie zaimponował mi swoim zachowaniem.
-,,Nie przejmuj się nimi"-zaczął się tłumaczyć.
-,,Haha, spokojnie, rozumiem"-zaśmiałam się.
Mina Alexisa w tamtym momencie była bezcenna.

Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie. Film był naprawdę świetny.
Najgorsze było to, że w dalszym ciągu nie wiedziałam czy chcę czegoś więcej od Alexisa, czy to tylko wakacyjna znajomość..

Do momentu, kiedy przez wejściem do kina-pocałował mnie.
Wtedy poczułam coś więcej.. Do tej pory nie umiem tego opisać.
Wydawać by się mogło, że wszystko zacznie się układać.
Praktyki w Hiszpanii pozwalające ustatkować swoje życie, przystojniak u boku, słońce, plaża..
Niestety. Jak to w życiu bywa, nic nie jest proste i kolorowe.
Alexis odprowadził mnie pod sam hotel. Nie ukrywam, że po tym sms'ie byłam trochę przerażona.
Pożegnaliśmy się czule i chłopak odszedł.
Wtedy.. podszedł do mnie dziwny mężczyzna. Powiedział coś w stylu: "Uważaj na niego, a przede wszystkim na siebie"..
Na początku wydało mi się to śmieszne, ale
później?
Ta cała znajomość przerodziła się w koszmar.


__________________________________________
Tę notkę, chciałabym zadedykować cudownej Agusi, która znosi moje narzekanie i ciągłe niezadowolenie..
Kocham bardzo mocno
Męczyłam ten rozdział dobre trzy dni.
Mam nadzieję, że się spodoba :)
A tak na marginesie mam pytanie. Chcecie, żeby kolejne wątki były bardziej krwawe, mordercze, czy bardziej spokojne i stonowane?


sobota, 8 marca 2014



X1.




Przed samym wyjazdem naszło mnie na wspomnienia..
Pragnęłam, żeby moi rodzice stanęli przede mną, mocno mnie przytulili i powiedzieli, jak bardzo jestem dla nich ważna.
Nie mogłam znieść myśli, że nie ma ich tutaj, ze mną..
Wyjęłam ogromną walizkę i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy.
Nie miałam ich dużo.
Po piętnastu minutach półki, które do tej pory były pełne, wyraźnie spustoszały.
-,,Jeszcze tylko kosmetyki"-pomyślałam.
Pospiesznym krokiem poszłam do łazienki.
Z szafki, która wisiała na ścianie, wyjęłam ogromną kosmetyczkę i po chwili zapakowałam do niej kilka przydatnych rzeczy.
-,,To co Ariadna! Lecimy podbijać Hiszpanię"-zaśmiałam się w głębi.
Pomimo euforii, którą przeżywałam od dłuższego czasu, nie byłam do końca przekonana, czy dobrym pomysłem jest zostawić babcię.
Biłam się z myślami.
W takich chwilach sięgałam pamięcią w przeszłość.
-,,Co na moim miejscu zrobiłaby mama?"-pomyślałam.
Jednak w tej sytuacji nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy..
Postanowiłam podjąć bardziej radykalne kroki.
-,,Babciu!"-krzyknęłam.
-,,Jestem w kuchni, coś się stało?"
-,,Musimy porozmawiać. Nie chcę wyjeżdżać"-wymamrotałam.
Chyba próbowałam oszukać samą siebie.
-,,Co ty mówisz. Oczywiście, że chcesz"-babcia uśmiechnęła się i objęła mnie.
-,,Nie mogę zostawić cię samej.."
-,,Ale kochanie, ja nie będę tutaj sama. Twój wujek wraca z Chile za dwa tygodnie. Będzie ze mną mieszkał, dopóki nie wrócisz. Spokojnie"-odparła.
-,,Naprawdę?"-czułam jak po policzku spływa mi łza.
-,,Tak! Chodź tu do mnie moja perełko"-przytuliła mnie ze wszystkich sił.
-,,Leć, dopakuj swoje rzeczy i zejdź na obiad, bo za 4h masz samolot, nie zapomnij!"-odrzekła troskliwym głosem.
W moim pokoju panował straszny bałagan.
Zamknęłam walizkę, przetarłam kurze i pospiesznym krokiem zeszłam na dół.

Te ostatnie godziny w domu zleciały bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam, kiedy wybiła 14.00.
-,,Ariadna, musisz się już powoli ubierać, bo możesz nie zdążyć"-odparła.
-,,Będę za tobą bardzo tęsknić.. Dzwoń codziennie!"-rozpłakałam się.
-,,Nie płacz! Jedziesz tam odpocząć i nauczyć się czegoś nowego"-babcia zaczęła mnie pocieszać.
-,,Kocham cię!"-uśmiechnęłam się.
-,,Ja ciebie też, baw się dobrze"-powiedziała spokojnie.

*około godzinę później*
Lotnisko było potężne i robiło ogromne wrażenie.
Samolot, którym miałam lecieć do Murcii był już przygotowany do startu.
Poproszono nas, żebyśmy oddali swoje bagaże, a sami weszli na pokład.
Lot nie trwał długo, ale mi dłużył się potwornie.
Chciałam już być na miejscu, poczuć ten klimat, zobaczyć to słońce.
Byłam strasznie podekscytowana.

Po wylądowaniu pierwsze co zrobiłam, to stanęłam jak 'wryta'. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Dzięki Bogu byłam sama.
Udałam się do hotelu, w którym miałam mieszkać przez najbliższe dwa tygodnie.
Idąc tymi wszystkimi, pięknymi uliczkami, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Coś wspaniałego.


              Zameldowałam się w hotelu, rozpakowałam swoje rzeczy i postanowiłam udać się na plażę. Miałam cały dzień tylko dla siebie.

Zaczynało się ściemniać.
Chciałam iść do pokoju i położyć się spać, jednak coś podkusiło mnie zrobić zupełnie inaczej.
Od zawsze marzyłam, żeby pójść do klubu i wybawić się za wszystkie czasy. Teraz, mogłam to uczynić! :)
Przebrałam się, wyprostowałam włosy, pomalowałam rzęsy i wyszłam.
Nie miałam tutaj znajomych, byłam sama.
W sumie, nie przeszkadzało mi to, bo odkąd pamiętam byłam bardzo nieśmiałą i zamkniętą w sobie osobą.
W drodze do klubu, przewinęło się koło mnie wielu, nieprzyzwoicie przystojnych mężczyzn.
Pomyślałam:"Jakby któryś z nich, był moim chłopakiem..."
Ale zaraz potem 'wróciłam na ziemię'..

Ochroniarze, którzy stacjonowali przy wejściu, byli bardzo sympatyczni.
Przywitali mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
Weszłam do środka i przeżyłam szok.
Czułam się, jakby ktoś mnie upił, a następnie uderzył czymś w głowę.
Wszystko dookoła wirowało, grała głośna muzyka, a obok mnie przechodzili pijani faceci.
W tym całym rumorze, którego kilka godzin temu-nienawidziłam, usiadłam sobie przy barze.
Zamówiłam coś w rodzaju koktajlu. Trudno mi to nazwać.
Barman nie omieszkał dodać tam 'większej odrobiny' alkoholu.
Zaśmiałam się w głębi.
-,,Co ja tu właściwie robię?"
W pewnej chwili podszedł do mnie wysoki, ciemnooki przystojniak.


-,,Cześć, mogę się dosiąść?"-zapytał z uśmiechem.
-,,No.. jeśli musisz"-burknęłam.
(Chciałam tylko przypomnieć, że cechowała mnie wrodzona "denaturacja")
-,,Skąd jesteś?"
-,,Naprawdę cię to interesuje? Bo jeśli myślisz, że jestem jedną z tych pustych lasek, które zrobią wszystko, po kilku miłych słówkach, to się grubo mylisz"-krzyknęłam.
-,,Spokojnie. Zapytałem tylko skąd jesteś..."-chłopak wyraźnie się zmieszał.
-,,Z Francji"-odparłam.
-,,Ja z Hiszpanii, na co dzień mieszkam w Barcelonie, przyjechałem tutaj do rodziny"-powiedział.
-,,A jak masz na imię?"-próbował podtrzymywać rozmowę.
-,,Ariadna"
-,,Alexis, miło mi"-zaśmiał się.
-,,Napijesz się jeszcze?"
-,,Nie, dzięki. Nie piję"-odrzekłam sarkastycznie.
-,,Poproszę dwa Kalimotxo"-odparł.


-,,Słuchaj, Alexie..."
-,,Alexisie"-przerwał i zaśmiał się.
-,,Możesz być nawet James'em Bondem..
Nie wiem o co ci chodzi, ale byłabym wdzięczna, gdybyś zostawił mnie w spokoju"-burknęłam.
-,,Jak uważasz, miło było poznać"-wymamrotał i zostawił na stoliku 40 euro.
-,,Może jednak źle go potraktowałam?"-pomyślałam..
A potem uświadomiłam sobie, że i tak nigdy więcej się nie spotkamy, więc po co robić 'z igły widły' :)
Dochodziła 2.00.
Nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas tak szybko zleciał...
Wychodząc z klubu, zaczepił mnie dość nieciekawy typek.
-,,Możesz mnie puścić?"-krzyknęłam.
-,,Pięknie wyglądasz"-powiedział.
-,,Puścisz mnie, czy mam zadzwonić po policję?"
-,,Nigdzie nie dzwoń, może się bliżej poznamy?"
-,,Bliżej to ty za moment poznasz moją pięść, puszczaj debilu"-krzyknęłam jeszcze głośniej.
W tym momencie pojawił się chłopak, którego poznałam kilka godzin wcześniej.
-,,Zostaw ją, bo gorzko tego pożałujesz frajerze".
Alexis podszedł do niego, chwycił go za koszulkę i mocno szarpnął.
-,,Mam nadzieję, że to nauczy cię szacunku do kobiet"
Nie wiedziałam jak mam się zachować.
Podziękowałam mu i uciekłam.
Po policzkach spływały mi łzy...
-,,Dlaczego ja?
Czy zawsze mnie musi to spotykać? Fantastycznie"-pomyślałam.
-,,Zaczekaj!"
Usłyszałam męski głos, który dochodził z daleka.
-,,Proszę cię, poczekaj"
Pospiesznie się odwróciłam. Nie chciałam, żeby przystojniak widział mnie w takim stanie.
-,,Czego chcesz?"
-,,Nic ci się nie stało?"-zapytał z wyraźną troską w głosie.
-,,A nie widać? Wszystko okej"
-,,Nie płacz.. Będzie dobrze"-chłopak mnie przytulił.
-,,Już jest, więc daruj sobie te tanie teksty"
-,,Może w ramach podziękowania pójdziesz ze mną na kawę?"-uśmiechnął się.
-,,Nie musiałeś mnie ratować księżulku.. Poradziłabym sobie bez ciebie":)
-,,Nie denerwuj się, chciałem być miły"
-,,Nie lubię miłych osób. Zresztą o czym my rozmawiamy. Nie ma 'miłych' osób.
Coś jeszcze?"-odparłam wyraźnie wzburzona.
-,,Podasz mi swój numer?"-zapytał wprost.
-,,Chyba oszalałeś.. Żegnam"
Byłam nieco zażenowana całą sytuacją.
Koleś, którego poznałam 3h temu w klubie, uratował mi tyłek, a w dodatku poprosił mnie o numer.
Przypadek?
Nieważne w sumie.
-,,W torebce masz kartkę z moim telefonem. Zadzwoń jakbyś czegoś potrzebowała"-krzyknął.
Kiedy tylko trochę od niego odeszłam, zajrzałam do wnętrza torby, którą dostałam jeszcze od mamy.
Na samym dnie leżała karteczka:
666-888-222
Alexis :) 
Na początku chciałam ją wyrzucić, ale ostatecznie zmieniłam zdanie. 
Jak się później okazało-bardzo dobrze zrobiłam...

_____________________

,,Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?"

Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział.
Mnie osobiście niezbyt, ale bardzo lubię manierę głównej bohaterki. To jest to! :)

sobota, 1 lutego 2014


X.



-,,Ariadna, kochanie, zejdziesz na obiad?"
-,,Dobrze babciu, będę za chwilkę, chciałabym tylko dokończyć zadanie"-krzyknęłam ze swojego pokoju.
-,,Zrobiłam twoje ulubione danie"-odparła.
-,,
Crêpes Suzette?"-zapytałam z nadzieją.
-,,Tak, chodź szybciutko!"
-,,Idę, idę"
-,,Znowu z ulubionym sosem mamy?"-czułam jak do oczu napływają mi łzy.
-,,Przepraszam, nie pomyślałam"-powiedziała zmieszana.
-,,Jak mogłaś o tym 'nie pomyśleć', co?
Straciłaś kiedyś dwie najważniejsze osoby w życiu?
Nie? No właśnie.
Odechciało mi się jeść"-krzyknęłam odchodząc od stołu.
Kątem oka zauważyłam, że babcia chowa twarz w rękach i cicho szlocha.
Zatrzymałam się w połowie drogi i pośpiesznie odwróciłam.
-,,Babciu....babciu przepraszam, nie chciałam"-odparłam przytulając kobietę.
-,,Dobrze wiesz, że śmierć twoich rodziców, sprawia mi ogromny ból"
-,,Wiem, w dalszym ciągu nie potrafię sobie z tym poradzić, nie gniewaj się na mnie"-przyciszyłam.
-,,Ariadna, nie umiałabym być na ciebie zła. Spokojnie."
-,,To co, jemy te naleśniki?"-zapytałam z wyraźnym uśmiechem na twarzy.

*Retrospekcja*
Był strasznie pochmurny dzień.
Padało.
-,,Córeczko, klient poprosił nas, żebyśmy pojechali do niego, do Lyonu.
Ma dla nas bardzo duże zlecenie"-powiedziała mama.
-,,Wiedziałam, że tak będzie..
Obiecałaś mi, że pójdziemy do kina. To miał być nasz wspólny weekend"-burknęłam.
-,,Przepraszam, nie mam innego wyjścia..."
-,,Mhm, jak zwykle..
Norma"-krzyknęłam ze łzami w oczach.
-,,Ariadna, musisz mnie zrozumieć.
Mamy z tatą taką pracę"-uśmiechnęła się pojednawczo.
-,,Nie! Nie chcę tego rozumieć...Miłego dnia"
-,,Ariadna!"-usłyszałam jak mama woła mnie z dołu.
-,,Idź już!"-odparłam wzburzona.
-,,Do zobaczenia wieczorem"-powiedziała.
Po tych słowach, położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać.
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice traktują mnie w taki sposób.
W ogóle nie liczą się z moimi uczuciami.
No cóż.

W tamtym dniu, nie mogłam się na niczym skupić.
Miałam złe przeczucia, które raz po raz, przechodziły w wyrzuty sumienia.
Wzięłam telefon do ręki i postanowiłam, że zadzwonię do mamy. Strasznie żałowałam swoich słów.
Chciałam ją za to przeprosić.
Niestety, połączenie było nieustannie odrzucane.
Nie miałam pojęcia, co  ze sobą zrobić.
Nagle, rozległ się dźwięk telefonu.
Na wyświetlaczu pojawiło się imię KAIM.
-,,Halo?"-zapytałam.
-,,Nie przeszkadzam?"-odparł zdenerwowany chłopak.
-,,Nie, nie. Coś się stało?"
-,,Martwiłem się. Nie było cię dzisiaj na spotkaniu.."
-,,Cholera..Wyleciało mi z głowy. Przepraszam.
Mam małe problemy rodzinne"-burknęłam.
-,,Ariadna, co jest?"-zapytał z przejęciem.
-,,Widzisz, pokłóciłam się z rodzicami"
-,,Miałaś być teraz w kinie z tego co wiem"
-,,Daj mi skończyć. Mama postawiła mnie przed faktem dokonanym. Pojechała z tatą do klienta, kilkadziesiąt kilometrów od Gueret"
-,,Nie przejmuj się. Może wpadnę do ciebie, pogadamy, co?"
-,,Pewnie.
Będę czekać, do zobaczenia"
Pośpiesznie odłożyłam słuchawkę.
Byłam strasznie zdenerwowana.
W dalszym ciągu nie wiedziałam, dlaczego rodzice mają wyłączony telefon.

*kilka minut później*
Do mojego pokoju wszedł Kaim.
-,,Cześć"-odparł swoim grubym głosem.
-,,Kai, bardzo się boję"
-,,Spokojnie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz"-chłopak przytulił mnie.
-,,Jest już późno, powinni dawno temu być w domu"
Do oczu napływały mi łzy.
W pewnej chwili usłyszałam głośny krzyk babci.
W tamtym momencie zawalił się mój cały świat.
Rodzice zginęli w wypadku.
Stracili panowanie nad kierownicą, wpadli w poślizg.
Zostałam sama, całkowicie sama.

Przestałam chodzić do szkoły.
Od tamtej pory, moje życie to całkowita rutyna.
Nie mogę sobie darować tego, że potraktowałam ich wtedy w taki okropny sposób.
Moim prawnym opiekunem została  babcia.
Jedynym plusem tej całej tragedii był fakt, że nie musiałam iść do Domu Dziecka.
Psycholog powiedział mi, że jestem najsilniejszą osobą, z jaką miała do czynienia. Śmieszne.
Jakby wiedział, że rozrywa mnie od środka, to w trybie natychmiastowym zmieniłaby zdanie.
W sumie, to chyba wszystko, co chciałam wam powiedzieć w tej części.
I tak nie jesteście sobie w stanie wyobrazić co czuję, więc dalsze użalanie się, nie będzie miało najmniejszego sensu.


Z pomocą babci, udało mi się nadrobić wszystkie opuszczone godziny w szkole.
Miałam wysoką średnią.
Irytował mnie fakt, że nauczyciele traktowali mnie jak biedne, małe dziecko.
Zamiast pomóc, tylko bardziej mnie denerwowali.
Żałosne.
Generalnie, mam wredną i chamską naturę. Nie interesują mnie osoby, które są wokół mnie. Udają niewiniątka, a tak naprawdę są gorsi od największych chuliganów.
Te wszystkie puste dziewczyny, dla których liczy się tylko szata zewnętrzna.
Szkoda słów.
Wracając :) Od zawsze chciałam pojechać do Hiszpanii. To moje największe marzenie. Kiedy moi rodzice zarabiali, mogłam sobie na to pozwolić, ale nigdy nie było czasu.
Teraz wychowuje mnie babcia. Nie powodzi nam się zbyt dobrze.
Chciałabym sobie odpocząć. Potrzebuję tego.
Ostatnio wyczytałam, że przyznawane są stypendia dla uczniów, którzy mają wyróżniające wyniki w nauce, nieskromnie mówiąc-zaliczam się do nich.

*któregoś dnia w szkole*
-,Ariadna, mogę cię na sekundkę prosić?"-zapytała pani wychowawczyni.
Nigdy za nią nie przepadałam, więc z sarkazmem w głosie odrzekłam:
-,,Oczywiście"
-,,Widzisz. Właśnie wracam z gabinetu Pani Dyrektor"-urwała.

-,,Tym razem nic nie zrobiłam"-uśmiechnęłam się.
-,,Nie, nie. To nie o to chodzi"
W tamtym momencie, przyznam szczerze, zdziwiłam się.
-,,Słucham?"-przyciszyłam.
-,,To w takim razie o co chodzi?"
-,,Po rozmowie z nauczycielami postanowiliśmy przyznać ci stypendium.
Za tydzień wyjeżdżasz"-uśmiechnęła się.
Moje serce zaczęło mocniej bić.
-,,No chyba, że wolisz pieniądze. Ale myślę, że taki wyjazd będzie korzystniejszy"
-,,No jasne! A jeszcze jakby mi pani mogła powiedzieć....gdzie?!"-krzyknęłam.
-,,Hiszpania. A konkretniej Murcia"
-,,Naprawdę?"-łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.
-,,Tak! A teraz biegnij na lekcje"
W tamtej chwili pierwszy raz, od kilku miesięcy, szczerze się uśmiechnęłam.
Trudno opisać, jak potwornie byłam wtedy szczęśliwa.
Zapomniałam o wszystkich problemach.
Dodatkowo taki wyjazd polepszyłby moje szanse przy składaniu papierów na wyższą uczelnię.
Coś wspaniałego.

Po powrocie do domu, od razu opowiedziałam o wszystkim babci, która również strasznie się cieszyła.
Pewnie dlatego, że pierwszy raz od czterech miesięcy widziała szczery uśmiech na mojej twarzy.
Nic mnie tutaj nie trzymało. Nic..i nikt.
Chciałam stąd uciec. Daleko, byle dalej od tego przeklętego miasta.
Francja, jak Francja. Bardzo lubiłam to państwo, ale Gueret kojarzyło mi się z rodzicami, a to było zbyt bolesne wspomnienie.

Cały tydzień zleciał bardzo szybko.
W między czasie byłam jeszcze na podstawowych zakupach.
Nie mogłam się doczekać tego magicznego dnia.
W duszy liczyłam też na to, że poznam tam prawdziwych przyjaciół.
Ale to, co stało się w czasie pobytu w Murcii, przeszło moje oczekiwania.
Pewnie nikt z was nie spodziewa się takiego obrotu spraw.


______________________________

Zaczynamy kolejną historię. Mam nadzieję, że będzie się wam podobało. Tutaj takie wprowadzenie, przedsmak.
Domczi

pamiętaj, jesteś bardzo silną osobą i ze wszystkim sobie poradzisz. Kocham cię bardzo mocno <3


Piękna Shakircia, mmm, cudowna! <3



sobota, 25 stycznia 2014


IX8.


-,,Tak? O co chodzi?"-zapytał ze zdziwieniem.
-,,Widzisz..te wszystkie omdlenia, złe samopoczucie.."-urwałam.
-,,Tylko mi nie mów, że jesteś chora"-Sergi wyraźnie posmutniał.
-,,Będziemy mieli dziecko, dziewczynkę"-wymamrotałam.
-,,Naprawdę?!"
-,,Jejku, nie, na niby..."-odrzekłam z ironią.
-,,To wspaniale! Nawet nie wiesz jak się cieszę!"-uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.


-,,Wspaniale? Jak my sobie poradzimy?"-zapytałam.
-,,Kocham Was, to najważniejsze, prawda?"
-,,Tata  mnie znienawidzi.. Jak mogłam być tak głupia"-po policzku spłynęła mi łza.
-,,Przestań.. Będzie się cieszył tym, że wreszcie ułożyłaś sobie życie"-chłopak za wszelką cenę starał się mnie pocieszyć.
-,,Powinien, ale nie znasz mojego ojca"
-,,Pewnie w najbliższym czasie, będę miał możliwość go poznać"-uśmiechnął się.
-,,Nie"-odrzekłam.
-,,Aria, co się dzieje, nie denerwuj się"-zaczął mnie uspokajać.
-,,Nic się nie dzieje.."
-,,Ej, ej, tylko nie płacz, proszę"-przytulił mnie.
-,,Zostawisz mnie prędzej czy później, a ja sobie nie poradzę"-powiedziałam siedząc z głową w dłoniach.
-,,Co ty mówisz.. Nigdy cię nie opuszczę, nigdy! Pamiętaj o tym :)"
-,,Dobra, dobra"
-,,Aria, spokojnie, powinnaś się cieszyć.
Niczym się nie przejmuj, musisz teraz odpoczywać. Kupić ci coś?"-zapytał z troską.
-,,Nie, dziękuję. Tylko proszę, zostań ze mną"
-,,Dobrze, ale za 2h muszę iść na trening"-odparł.
-,,Pójdę z tobą, dobrze?"-zapytałam z nadzieją.
-,,No pewnie, że tak!"

*2h później*
-,,Aria, to ja się będę powoli zbierał"
-,,Podasz mi spodenki?"-zapytałam.
-,,Łap!"-uśmiechnął się.
-,,To co, gotowa? Idziemy?"
-,,Ja jeszcze wstąpię do sklepu, okej?"
-,,Nie ma sprawy!"

Sergi był strasznie kochany.
Troszczył się o mnie i chciał, żebym wszystkiego miała pod dostatkiem.

*Z perspektywy Roberto*

Wszedłem do szatni.
Wszyscy piłkarze byli już przebrani i gotowi do wyjścia na boisko.
-,,Sergi, co tak późno? Czyżby Aria cię zatrzymała?"-zaśmiał się Neymar.
-,,Zamknij się"-krzyknąłem.
-,,Ney, uspokój się, daj mu wreszcie spokój"-odezwał się poirytowany Marc.
-,,Dzięki! Słuchajcie, chciałbym wam o czymś powiedzieć"-odrzekłem zadowolony.
-,,Pewnie Aria cię zdradziła, haha"-wtrącił się Neymar.
-,,Zamknij się wreszcie, bo pożałujesz frajerze"-odparłem.
-,,Ej, ej, chłopaki..
Ney, jesteś okropny wiesz? Pozwól mu dokończyć"-powiedział Cesc. 
-,,Będę tatą!"-krzyknąłem pełen entuzjazmu.
-,,Stary, gratuluję!"-jako pierwszy podbiegł do mnie Marc i szczerze się uśmiechnął.
-,,O matko! To wspaniale!"-odezwał się Xavi.


,,¡Felicidades"-nagle wszyscy zaczęli nawoływać!
-,,A jak czuje się Aria?"-zapytał Tello.
-,,Całkiem nieźle, jest trochę wystraszona, ale myślę, że to kwestia czasu"
-,,
¡Felicidades Sergi"-odparł Cristian.
-,,Dzięki!"-uśmiechnąłem się.
-,,Ty lepiej sprawdź, czy to twoje dziecko tatusiu"
-,,Ty jesteś jakiś nienormalny idioto?"-odepchnąłem chłopaka.
-,,Kto nim jest, ten jest"-zaśmiał się sarkastycznie.
-,,Przestańcie!"-odrzekł Puyol.
-,,Niech się chłopak cieszy"-uśmiechnął się Victor.


-,,Cześć chłopaki!
Sergi, mogę cię na chwilkę prosić?"-zapytała Aria, która właśnie weszła do szatni.
-,,Słucham"-odparłem zaciekawiony.
-,,Obiecaj mi, że nie będziesz wdawał się w rozmowę z Neymarem, dobrze?"
-,,Jasne"-uśmiechnąłem się i pocałowałem moją ukochaną.
-,,Skarbie, idź sobie usiądź, nie możesz się przemęczać"-powiedziałem.
W pewnym momencie, wszyscy moi przyjaciele, zaczęli krzyczeć w stronę dziewczyny:
-,,Trzymaj się Aria, odpoczywaj, wiedź zdrowy tryb życia!"
Aria podziękowała, uśmiechnęła się i wyszła.

*2h później, z perspektywy dziewczyny*
-,,To co, zbieramy się do domu?"-zaproponował.
-,,Tak, tak"
-,,Kocham cię!"
-,,Sergi, ja ciebie też, najmocniej!"-pocałowałam go.
Roberto podniósł mnie, przytulił i dał buziaka w policzek.
Czułam się wspaniale. Wiedziałam, że chłopakowi na mnie zależy.
Zresztą, on też był dla mnie najważniejszy..

-,,Mógłbym ci coś powiedzieć?"
-,,No mów :)"
-,,Chciałbym cię zaprosić do naszej ulubionej restauracji na kolację"-zaśmiał się.
-,,Z wielką przyjemnością"-uśmiechnęłam się.

Po kilku chwilach byliśmy już na miejscu.
Sergi zamówił coś zdrowego, bo przecież odpowiednia dieta w tym stanie, to podstawa!

-,,Smakuje ci?"-zapytał.
-,,Pyszne, mm"
-,,Chcesz coś jeszcze?"
-,,Kochanie, spokojnie..to, że jestem w ciąży nie znaczy, że będę jadła 10x więcej, haha"
-,,No dobrze, dobrze"-zaśmiał się.
-,,Ale na pewno?"-zapytał po raz drugi.

Wstałam, położyłam swoje dłonie na jego policzkach i delikatnie go pocałowałam.
-,,Na pewno :)"
-,,Kiedyś myślałem,że piłka nożna, to cały mój świat, teraz on siedzi przede mną. 

Nawet ja się czasami mylę!"-Sergi zrobił tę swoją słynną minę, która świadczyła o tym, że jest pewny siebie.
-,,Kochany jesteś!"
-,,Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę!"
-,,Jejku, jaką?"-zapytałam z ogromnym zdziwieniem.
-,,Pójdziesz ze mną na Camp Nou?"
-,,O tej porze? Jest 22.00"-zaniepokoiłam się.
-,,Proszę"

Idąc w stronę stadionu Sergi złapał mnie za rękę.
Czułam się wtedy bezpieczna. Chyba po raz pierwszy od kilku miesięcy.
Oparłam głowę na jego ramieniu.
Nie chciałam nigdzie iść. Marzyłam tylko o tym, żeby wrócić z nim do domu.
Po kilku minutach byliśmy już pod głównym wejściem.
Na środku boiska stał stolik.

-,,Po co 'to' tutaj postawiłeś?"-zdziwiłam się.
-,,Co ten człowiek znów wymyślił?"-pomyślałam.
Sergio chwycił mnie za rękę i mocno pociągnął w kierunku tajemniczego obiektu.
Na wierzchu leżało pudełeczko.
Chłopak sięgnął po nie.
-,,Powiesz mi wreszcie co to jest?"-zaczęłam się niepokoić.
Roberto uklęknął przede mną.
-,,Aria, pamiętasz jak mówiłem ci, że wspaniale byłoby spędzić z tobą całe życie?
Wyjdziesz za mnie?"-zapytał.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
Oczy zaszły mi łzami, serce biło tak strasznie mocno, że bałam się, że zaraz 'wyskoczy' z klatki piersiowej.
-,,Sergi, tak! Oczywiście, jejku, kocham cię"-rzuciłam się w ramiona chłopaka.
On, założył na moim palcu piękny, diamentowy pierścionek i pocałował mnie.
Najcudowniejsza chwila mojego życia.

Po całym zajściu, nie mam pojęcia skąd, wyskoczyli piłkarze z szampanami.
Zaczęli skakać, krzyczeć, całować nas, ściskać, gratulować.
-,,Co wy tu robicie?"-zapytał zdziwiony Sergi.
-,,Niech Wam gwiazdka pomyślności.."-zaczął śpiewać Cesc, ale Pique przerwał mu w połowie.
-,,Dużo dzieci!"-odparł.
-,,I miłości"-krzyknął Marc!
-,,I innych przyjemności, haha"-zaśmiał się Tello.
-,,Dobra, dobra, dzięki chłopaki"
-,,Ej, Gerard, to co, śpiewamy?"-krzyknął Victor w stronę Pique.
-,,Niech Wam gwiazdka pomyślności, nigdy nie zagaśnie..."
-,,Dobra, już, dziękujemy, haha"-przerwałam im tę jakże piękną arię :)
Piłkarze potrząsnęli swoimi szampanami, po czym wylali wszystko na nas..
Byliśmy z Sergim cali mokrzy.
-,,Aria, fajnie wyglądasz"-odrzekł Marc.
-,,Ciekawe dlaczego, hmmm"-powiedziałam sarkastycznie, po czym wybuchłam śmiechem.
-,,Gorzko, gorzko!"-krzyczał Geri.
-,,Uspokój się chłopie, haha"-odparł nieco zmieszany, ale wyraźnie zadowolony Sergi.
-,,Dajesz, pocałuj ją!"-wymamrotał Bartra.

Roberto chwycił mnie za biodra, przyciągnął do siebie i niewyobrażalnie słodko pocałował.
Na ten widok, piłkarze zwariowali jeszcze bardziej.
Puścili głośną muzykę i zaczęli tańczyć.
Bawiliśmy się wspaniale!


Po powrocie do domu, byłam strasznie zmęczona.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
-,,Sergi, dziękuję za dzisiejszy dzień.. Nie spodziewałam się.."
-,,Chciałem ci uświadomić, jak bardzo cię kocham"-odparł.
-,,Jesteś najcudowniejszy na całym świecie.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję"
-,,Nie ma za co kochanie, dla ciebie wszystko!"-uśmiechnął się.

W sumie, nigdy bym nie przypuszczała, że zwykłe wakacje w Hiszpanii, zakończą się tak cudownym wydarzeniem.
Teraz, mogę otwarcie powiedzieć, że jestem najszczęśliwsza na całym świecie.




___________________________

Przepraszam Was, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale nie mogłam się za niego zabrać.
Osobiście nie jestem z niego zadowolona, ale ostatnio patrzę na siebie i wszystko co robię krytycznym okiem.
Dziękuję wszystkim, którzy wspierają mnie w tych trudnych momentach :)