II.
Lucio był moim chłopakiem.
Lucio był moim chłopakiem.
Postanowiliśmy, że te wakacje spędzimy wspólnie.
-,,Zenaida, to co, gdzie w tym roku?"- zapytał Lucio z uśmiechem na twarzy.
-,,Myślałam o Hiszpanii, co o tym sądzisz?"-odparłam
-,,Zenaida, to co, gdzie w tym roku?"- zapytał Lucio z uśmiechem na twarzy.
-,,Myślałam o Hiszpanii, co o tym sądzisz?"-odparłam
z zadowoleniem.
-,,To całkiem niezły pomysł, przynieś mi katalog z biura podróży"-poprosił.
-,,Ale ja już wszystko załatwiłam.
-,,To całkiem niezły pomysł, przynieś mi katalog z biura podróży"-poprosił.
-,,Ale ja już wszystko załatwiłam.
Zamieszkamy w hotelu przy samej plaży. Niedaleko znajduje się też restauracja, kino, stragany. Mam nadzieję, że nie jesteś zły".
-,,Oczywiście, że nie. Jakże mógłbym się gniewać na swoją księżniczkę. Kocham cię!'
-,,Oczywiście, że nie. Jakże mógłbym się gniewać na swoją księżniczkę. Kocham cię!'
Lucio był wspaniałym mężczyzną.
Taki czuły, kochany, opiekuńczy.
Taki czuły, kochany, opiekuńczy.
Dodatkowo kibicuje Barcelonie. Mój królewicz.
Czasami przeszkadzało mu, że w zbyt dwuznaczny sposób wypowiadałam się o piłkarzach, ale przecież to nic nie znaczyło.
Dla mnie liczył się tylko on.
Czasami przeszkadzało mu, że w zbyt dwuznaczny sposób wypowiadałam się o piłkarzach, ale przecież to nic nie znaczyło.
Dla mnie liczył się tylko on.
Nadszedł dzień, na który czekaliśmy cały rok.
Samolot wylatywał o 23.00.
Zarówno ja, jak i Lucio nie mogliśmy się doczekać!
-,,Skarbie! Mam dla Ciebie niespodziankę! Możesz tutaj przyjść?"-zawołał Lucio z sąsiedniego pokoju.
-,,Co to za niespodzianka?"-zapytałam ze zdziwieniem.
Mój książę, wyciągnął z kieszeni dwa bilety na mecz FCB.
Na początku osłupiałam.
Przez myśl przeleciały mi sceny z poprzednich meczów.
Mój książę, wyciągnął z kieszeni dwa bilety na mecz FCB.
Na początku osłupiałam.
Przez myśl przeleciały mi sceny z poprzednich meczów.
Wszyscy piłkarze, trener, kibice. Wyobraziłam sobie Camp Nou - dumę Barcelończyków. Wspaniałe uczucie!
-,,Coś się dzieje? Czemu nic nie mówisz?"-zapytał zdenerwowany Lucio.
-,,Jezu, dziękuję Ci, naprawdę, najcudowniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam, kocham cię"-po wypowiedzeniu tych słów, rzuciłam się w ramiona księcia.
-,,Coś się dzieje? Czemu nic nie mówisz?"-zapytał zdenerwowany Lucio.
-,,Jezu, dziękuję Ci, naprawdę, najcudowniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam, kocham cię"-po wypowiedzeniu tych słów, rzuciłam się w ramiona księcia.
Lucio pocałował mnie i mocno przytulił.
-,,Dość tych czułości, trzeba się spakować!"-wymamrotałam.
Walizki pełne, kwiaty podlane, olejek do opalania spakowany!- Możemy jechać!
Droga na lotnisko, strasznie się dłużyła..
Dodatkowo padał deszcz. Było bardzo nieprzyjemnie.
Pocieszała mnie jedynie myśl, że za kilka godzin będę w cieplutkiej i słonecznej Hiszpanii, a konkretnie- w Sevilli.
Lot przebiegał bez większych problemów.
Pomijam fakt, że nie mogłam usiedzieć.. Cały czas się wierciłam.
Najgorsze było to, że właśnie pojedynek toczyli Madrytowcy z Barcelończykami.. A ja nie miałam dostępu do telewizji..
-,,Uspokój się.. Obejrzysz powtórkę jak wrócimy! Nie panikuj..."-mówił zdenerwowany Lucio.
-,,Ty jak zwykle nic nie rozumiesz... Codziennie jesz? Codziennie nawadniasz swój organizm?
Bez tych podstawowych czynności, nie przeżyłbyś kilku dni..
A w moim życiu, oprócz wymienionych wcześniej elementów, jest też Barcelona. Jeżeli tego nie pojmujesz, to proszę, obok jest wolne siedzenie, żegnam"- wykrzyknęłam wzburzona.
-,,Przestań zachowywać się jak idiotka..
Tylko piłka, piłka i piłka..Zupełnie nie liczysz się z moim zdaniem i moimi poglądami.. Nie chce mi się z tobą gadać"-odparł zdenerwowany.
Całe 3h myślałam nad tym, co powiedział Lucio.
Kochałam go, ale nie mogłam z nim być. Jeżeli on, nie szanuje moich zainteresowań, a przede wszystkim miłości do Barcelończyków, to uważam, że nie możemy być razem.
Postanowiłam mu o tym powiedzieć. Tylko jak... i kiedy?
Czekałam na odpowiedni moment..
Po dotarciu na miejsce Lucio postanowił ze mną porozmawiać.
-,,Zenaida, chciałem cię przeprosić.. Zachowałem się jak skończony egoista.. Wybacz mi."-wymamrotał.
To właśnie ten moment.. Nie mogę tego dłużej ciągnąć.
To wszystko mnie po prostu przerasta..
-,,Posłuchaj... Nie jestem na ciebie zła.. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że zachowałeś klasę, ale uważam, że powinniśmy się rozstać.. Chyba znasz powody."
-,,Co ty mówisz?! Jak to..... rozstać?"-spowolnił.
-,,Jesteśmy ze sobą ponad rok, a ty dalej nie rozumiesz, że sport to całe moje życie.. Ciągle się przez to kłócimy. Przepraszam.."-odrzekłam ze smutkiem.
-,,No okej, skoro tak uważasz.. Ale mam nadzieję, że będziemy się kontaktować?"-zapytał Lucio nieco spokojniej.
-,,Jasne.. A jeśli chodzi o lokum.. Nie martw się. Ja sobie czegoś poszukam".
-,,I pamiętaj, że cię kocham.. Będę tęsknił.. Nie zapomnij o mnie"
Przytuliłam go ze wszystkich sił.. Czułam się winna, ale nie mogłam nic zrobić.
Chciałam, żebyśmy oboje byli szczęśliwi..
Teraz wiem, że podjęłam dobrą decyzję.
Zameldowałam się w hotelu, który cieszył się dobrą renomą.
Pomyślałam:
-,,To jest to!"
Następnego dnia poszłam na plażę. Było strasznie gorąco...
Parasol miał Lucio, a przecież nie mogłam do niego zadzwonić po tym wszystkim..
No nic, musiałam sobie jakoś poradzić..
Po kilku godzinach błogiego odpoczynku, poszłam coś zjeść.
W restauracji poznałam bardzo miłego Hiszpana.
Zapytałam go, czy mógłby podwieźć mnie na dzisiejszy mecz w Barcelonie..
Zgodził się!
Leonardo, bo tak miał na imię mój nowy kolega, obiecał, że pokaże mi miasto..
Ucieszyłam się, bo spacer u boku takiego mężczyzny, to sama przyjemność.
Około godziny 17.00 poszłam do pokoju.
Chciałam się odświeżyć, przebrać, przygotować.
Leonardo miał być o 18.30.
Emocje sięgały zenitu! Nie mogłam się na niczym skupić.
Już za niecałe 3h miałam ujrzeć moich Mistrzów i Herosów w jednym.
Nagle, rozległo się głośnie pukanie do drzwi.
To Leonardo.
-,,Jak ten czas szybko zleciał"-pomyślałam.
W ręku trzymał wielki bukiet róż.
Muszę przyznać, zaimponował mi.
Kwiaty wstawiłam do wazonu, wyłączyłam radio, zgasiłam światło i wyszłam.
Piękne Volvo, kremowa karoseria, przystojny dżentelmen u boku, to wszystko o czym każda kobieta marzy.
Jednak w mojej głowie rodziły się zupełnie inne myśli.
Camp Nou, Barcelona, Culés.....
Tak niewiele, a tak dużo!
Szał, krzyki i doping, czyste szaleństwo barcelońskich kibiców, niczym muzyka dla moich uszu.
Wybija godzina 20.30..
Na murawę wchodzi jedenastu herosów.
Valdés, Pique, Fabregas, Puyol, Xavi, Iniesta, Pedro, Messi i cała reszta moich Mistrzów.
Łzy spływały mi po policzkach. Czułam się jak w Niebie.
Nagle wszystko ucichło.
Stałam jak słup, wpatrzona w piłkarzy..
Nic się dla mnie nie liczyło..
Wspaniałe uczucie.
Pierwszy gwizdek, pierwsze podanie, pierwszy gol.
Messi, mój Mistrzu!
Osiemnasta minuta meczu. Barcelona strzela pierwszą bramkę!
Trybuny szaleją..
Madrytowcy nie dają za wygraną!
Starają się nadrobić, niestety.
Gwizdek, który kończy 90-minutowy pojedynek, jest nieubłagany !
Nie potrafię opisać emocji, które wówczas mi towarzyszyły.
To zbyt piękne!!
Po meczu piłkarze podeszli pod trybuny!
Dziękowali nam za wspaniały doping.
-,,To dzięki Wam pokonaliśmy Real"-powiedział Xavi z uśmiechem na twarzy.
-,,Jesteście wyjątkowi i niepowtarzalni! Ten mecz był dla Was! Kochamy Was"
Po słowach Fabregasa, rozpłakałam się. Jak dziecko..
Pamiętam, że podszedł do mnie Pique i powiedział, żebym nie płakała.
-,,To dzięki Wam, moje życie ma jakikolwiek sens"-wymamrotałam.
Gerard wykonał gest w stronę swoich kolegów z drużyny.
-,,Chodźcie!"-zawołał.
Podszedł do mnie Pedro i zapytał co się stało.
-,,Widzisz.. Moje największe marzenie się spełniło!
Być w tym miejscu, o tym czasie! Zobaczyć Was wszystkich, w pełnej okazałości! Kocham Was najmocniej na świecie.. Moje życie ma sens, tylko dzięki Wam. Jesteście moimi królewiczami!"-odrzekłam stanowczo. To, co wydarzyło się później, utwierdziło mnie w przekonaniu, że trafiłam na cudownych mężczyzn.
Każdy z nich dodał mi otuchy! Przytulił, porozmawiał.
Na trybunach nie było żywej duszy.
Tylko ja i jedenastu królewiczów.
Wyobraźcie sobie moje szczęście.
Pique zaprosił mnie do szatni.
Wielki człowiek, z jeszcze większą charyzmą, wziął mnie na ręce i zaniósł do przebieralni.
Wszyscy byli przepasani cienkimi ręcznikami.
Wyglądali tak seksownie, że niejedna napalona dziewczyna, rzuciłaby się na któregoś z nich!
Sama miałam ochotę pooglądać półnagich przystojniaków.
Usiadłam sobie na ławeczce, obok Gerarda z jednej, a Fabregasa z drugiej strony.
Oboje byli odziani w biały, seksowny, króciutki ręcznik.
Przypadkowo zaczepiłam się o "wdzianko' Pique...
Niestety zauważyłam to dopiero po fakcie..
Kiedy Iniesta poprosił go, aby ten, podał mu dezodorant,
Gerard niczego nieświadomy wstał, a wtedy....
zobaczyłam go w pełnej okazałości..
Cóż to był za widok!
W każdym razie, szybko się obróciłam.
Nie chciałam urazić jego dumy...
Co za przeżycie... Na samą myśl robi mi się gorąco..
-,,Przepraszam...Ja nie chciałam, strasznie mi głupio"
-,,Haha, nic nie szkodzi! Mam tylko nadzieję, że Shakira nie będzie zła."-odparł Pique uśmiechnięty od ucha, do ucha :D
Po 30 minutach od całego zdarzenia, zaczęliśmy się powoli zbierać.
Pożegnałam się z nowymi kolegami, wyściskałam każdego z osobna, od Xaviego, Puyola, Messiego, Gerarda i Fabregasa, dostałam nawet buziaka w policzek!
Myślałam, że zaraz eksploduje ze szczęścia!
Po powrocie do hotelu, nie mogłam zasnąć..
Ciągle myślałam o meczu, emocjach, kibicach, nagim Gerardzie!
Ochh, cóż za widok! Żyć nie umierać..
Cieszyłam się, że mogłam poznać tych wszystkich, wspaniałych ludzi.
Następnego dnia spotkałam się z Leonardo.
Poszliśmy do kina.
Oczywiście-romans..
Trudno mi teraz o tym pisać, ale Leo bardzo mi się spodobał.
Miał w sobie "to coś".
Był opiekuńczy, miły, troskliwy.
Kolejne dni wakacji mijały całkiem nieźle.
Emocje po wydarzeniach sprzed kilku dni, dopiero opadły, a tu nagle, idąc przez deptak, widzę Sergi Roberto!
Podeszłam do niego, przytuliłam go, poprosiłam o autograf.
Rozmawialiśmy kilka minut..
Niestety młodzieniec spieszył się na trening.
Dałam mu buziaka na pożegnanie i mocno przytuliłam.
Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-,,To dzisiaj...Wylatuję do Polski.. Zobaczymy się jeszcze?"- zapytałam Leonardo.
-,,Jasne.. Za dwa miesiące przyjeżdżam do Polski. Dam znać! Szczęśliwej podróży!"-odrzekł.
Czule się pożegnaliśmy, dostałam od niego piękny wisiorek z herbem FCB..
Czułam się wyjątkowa, a przede wszystkim kochana.
Tych wakacji, nie zapomnę nigdy w życiu!
Gerard, mam nadzieję, że Shakira nie była zła :(
Przystojniak ♥
-,,Dość tych czułości, trzeba się spakować!"-wymamrotałam.
Walizki pełne, kwiaty podlane, olejek do opalania spakowany!- Możemy jechać!
Droga na lotnisko, strasznie się dłużyła..
Dodatkowo padał deszcz. Było bardzo nieprzyjemnie.
Pocieszała mnie jedynie myśl, że za kilka godzin będę w cieplutkiej i słonecznej Hiszpanii, a konkretnie- w Sevilli.
Lot przebiegał bez większych problemów.
Pomijam fakt, że nie mogłam usiedzieć.. Cały czas się wierciłam.
Najgorsze było to, że właśnie pojedynek toczyli Madrytowcy z Barcelończykami.. A ja nie miałam dostępu do telewizji..
-,,Uspokój się.. Obejrzysz powtórkę jak wrócimy! Nie panikuj..."-mówił zdenerwowany Lucio.
-,,Ty jak zwykle nic nie rozumiesz... Codziennie jesz? Codziennie nawadniasz swój organizm?
Bez tych podstawowych czynności, nie przeżyłbyś kilku dni..
A w moim życiu, oprócz wymienionych wcześniej elementów, jest też Barcelona. Jeżeli tego nie pojmujesz, to proszę, obok jest wolne siedzenie, żegnam"- wykrzyknęłam wzburzona.
-,,Przestań zachowywać się jak idiotka..
Tylko piłka, piłka i piłka..Zupełnie nie liczysz się z moim zdaniem i moimi poglądami.. Nie chce mi się z tobą gadać"-odparł zdenerwowany.
Całe 3h myślałam nad tym, co powiedział Lucio.
Kochałam go, ale nie mogłam z nim być. Jeżeli on, nie szanuje moich zainteresowań, a przede wszystkim miłości do Barcelończyków, to uważam, że nie możemy być razem.
Postanowiłam mu o tym powiedzieć. Tylko jak... i kiedy?
Czekałam na odpowiedni moment..
Po dotarciu na miejsce Lucio postanowił ze mną porozmawiać.
-,,Zenaida, chciałem cię przeprosić.. Zachowałem się jak skończony egoista.. Wybacz mi."-wymamrotał.
To właśnie ten moment.. Nie mogę tego dłużej ciągnąć.
To wszystko mnie po prostu przerasta..
-,,Posłuchaj... Nie jestem na ciebie zła.. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że zachowałeś klasę, ale uważam, że powinniśmy się rozstać.. Chyba znasz powody."
-,,Co ty mówisz?! Jak to..... rozstać?"-spowolnił.
-,,Jesteśmy ze sobą ponad rok, a ty dalej nie rozumiesz, że sport to całe moje życie.. Ciągle się przez to kłócimy. Przepraszam.."-odrzekłam ze smutkiem.
-,,No okej, skoro tak uważasz.. Ale mam nadzieję, że będziemy się kontaktować?"-zapytał Lucio nieco spokojniej.
-,,Jasne.. A jeśli chodzi o lokum.. Nie martw się. Ja sobie czegoś poszukam".
-,,I pamiętaj, że cię kocham.. Będę tęsknił.. Nie zapomnij o mnie"
Przytuliłam go ze wszystkich sił.. Czułam się winna, ale nie mogłam nic zrobić.
Chciałam, żebyśmy oboje byli szczęśliwi..
Teraz wiem, że podjęłam dobrą decyzję.
Zameldowałam się w hotelu, który cieszył się dobrą renomą.
Pomyślałam:
-,,To jest to!"
Następnego dnia poszłam na plażę. Było strasznie gorąco...
Parasol miał Lucio, a przecież nie mogłam do niego zadzwonić po tym wszystkim..
No nic, musiałam sobie jakoś poradzić..
Po kilku godzinach błogiego odpoczynku, poszłam coś zjeść.
W restauracji poznałam bardzo miłego Hiszpana.
Zapytałam go, czy mógłby podwieźć mnie na dzisiejszy mecz w Barcelonie..
Zgodził się!
Leonardo, bo tak miał na imię mój nowy kolega, obiecał, że pokaże mi miasto..
Ucieszyłam się, bo spacer u boku takiego mężczyzny, to sama przyjemność.
Około godziny 17.00 poszłam do pokoju.
Chciałam się odświeżyć, przebrać, przygotować.
Leonardo miał być o 18.30.
Emocje sięgały zenitu! Nie mogłam się na niczym skupić.
Już za niecałe 3h miałam ujrzeć moich Mistrzów i Herosów w jednym.
Nagle, rozległo się głośnie pukanie do drzwi.
To Leonardo.
-,,Jak ten czas szybko zleciał"-pomyślałam.
W ręku trzymał wielki bukiet róż.
Muszę przyznać, zaimponował mi.
Kwiaty wstawiłam do wazonu, wyłączyłam radio, zgasiłam światło i wyszłam.
Piękne Volvo, kremowa karoseria, przystojny dżentelmen u boku, to wszystko o czym każda kobieta marzy.
Jednak w mojej głowie rodziły się zupełnie inne myśli.
Camp Nou, Barcelona, Culés.....
Tak niewiele, a tak dużo!
Szał, krzyki i doping, czyste szaleństwo barcelońskich kibiców, niczym muzyka dla moich uszu.
Wybija godzina 20.30..
Na murawę wchodzi jedenastu herosów.
Valdés, Pique, Fabregas, Puyol, Xavi, Iniesta, Pedro, Messi i cała reszta moich Mistrzów.
Łzy spływały mi po policzkach. Czułam się jak w Niebie.
Nagle wszystko ucichło.
Stałam jak słup, wpatrzona w piłkarzy..
Nic się dla mnie nie liczyło..
Wspaniałe uczucie.
Pierwszy gwizdek, pierwsze podanie, pierwszy gol.
Messi, mój Mistrzu!
Osiemnasta minuta meczu. Barcelona strzela pierwszą bramkę!
Trybuny szaleją..
Madrytowcy nie dają za wygraną!
Starają się nadrobić, niestety.
Gwizdek, który kończy 90-minutowy pojedynek, jest nieubłagany !
Nie potrafię opisać emocji, które wówczas mi towarzyszyły.
To zbyt piękne!!
Po meczu piłkarze podeszli pod trybuny!
Dziękowali nam za wspaniały doping.
-,,To dzięki Wam pokonaliśmy Real"-powiedział Xavi z uśmiechem na twarzy.
-,,Jesteście wyjątkowi i niepowtarzalni! Ten mecz był dla Was! Kochamy Was"
Po słowach Fabregasa, rozpłakałam się. Jak dziecko..
Pamiętam, że podszedł do mnie Pique i powiedział, żebym nie płakała.
-,,To dzięki Wam, moje życie ma jakikolwiek sens"-wymamrotałam.
Gerard wykonał gest w stronę swoich kolegów z drużyny.
-,,Chodźcie!"-zawołał.
Podszedł do mnie Pedro i zapytał co się stało.
-,,Widzisz.. Moje największe marzenie się spełniło!
Być w tym miejscu, o tym czasie! Zobaczyć Was wszystkich, w pełnej okazałości! Kocham Was najmocniej na świecie.. Moje życie ma sens, tylko dzięki Wam. Jesteście moimi królewiczami!"-odrzekłam stanowczo. To, co wydarzyło się później, utwierdziło mnie w przekonaniu, że trafiłam na cudownych mężczyzn.
Każdy z nich dodał mi otuchy! Przytulił, porozmawiał.
Na trybunach nie było żywej duszy.
Tylko ja i jedenastu królewiczów.
Wyobraźcie sobie moje szczęście.
Pique zaprosił mnie do szatni.
Wielki człowiek, z jeszcze większą charyzmą, wziął mnie na ręce i zaniósł do przebieralni.
Wszyscy byli przepasani cienkimi ręcznikami.
Wyglądali tak seksownie, że niejedna napalona dziewczyna, rzuciłaby się na któregoś z nich!
Sama miałam ochotę pooglądać półnagich przystojniaków.
Usiadłam sobie na ławeczce, obok Gerarda z jednej, a Fabregasa z drugiej strony.
Oboje byli odziani w biały, seksowny, króciutki ręcznik.
Przypadkowo zaczepiłam się o "wdzianko' Pique...
Niestety zauważyłam to dopiero po fakcie..
Kiedy Iniesta poprosił go, aby ten, podał mu dezodorant,
Gerard niczego nieświadomy wstał, a wtedy....
zobaczyłam go w pełnej okazałości..
Cóż to był za widok!
W każdym razie, szybko się obróciłam.
Nie chciałam urazić jego dumy...
Co za przeżycie... Na samą myśl robi mi się gorąco..
-,,Przepraszam...Ja nie chciałam, strasznie mi głupio"
-,,Haha, nic nie szkodzi! Mam tylko nadzieję, że Shakira nie będzie zła."-odparł Pique uśmiechnięty od ucha, do ucha :D
Po 30 minutach od całego zdarzenia, zaczęliśmy się powoli zbierać.
Pożegnałam się z nowymi kolegami, wyściskałam każdego z osobna, od Xaviego, Puyola, Messiego, Gerarda i Fabregasa, dostałam nawet buziaka w policzek!
Myślałam, że zaraz eksploduje ze szczęścia!
Po powrocie do hotelu, nie mogłam zasnąć..
Ciągle myślałam o meczu, emocjach, kibicach, nagim Gerardzie!
Ochh, cóż za widok! Żyć nie umierać..
Cieszyłam się, że mogłam poznać tych wszystkich, wspaniałych ludzi.
Następnego dnia spotkałam się z Leonardo.
Poszliśmy do kina.
Oczywiście-romans..
Trudno mi teraz o tym pisać, ale Leo bardzo mi się spodobał.
Miał w sobie "to coś".
Był opiekuńczy, miły, troskliwy.
Kolejne dni wakacji mijały całkiem nieźle.
Emocje po wydarzeniach sprzed kilku dni, dopiero opadły, a tu nagle, idąc przez deptak, widzę Sergi Roberto!
Podeszłam do niego, przytuliłam go, poprosiłam o autograf.
Rozmawialiśmy kilka minut..
Niestety młodzieniec spieszył się na trening.
Dałam mu buziaka na pożegnanie i mocno przytuliłam.
Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-,,To dzisiaj...Wylatuję do Polski.. Zobaczymy się jeszcze?"- zapytałam Leonardo.
-,,Jasne.. Za dwa miesiące przyjeżdżam do Polski. Dam znać! Szczęśliwej podróży!"-odrzekł.
Czule się pożegnaliśmy, dostałam od niego piękny wisiorek z herbem FCB..
Czułam się wyjątkowa, a przede wszystkim kochana.
Tych wakacji, nie zapomnę nigdy w życiu!
Gerard, mam nadzieję, że Shakira nie była zła :(
Przystojniak ♥