sobota, 31 sierpnia 2013


II.


Lucio był moim chłopakiem.
Postanowiliśmy, że te wakacje spędzimy wspólnie.

-,,
Zenaida, to co, gdzie w tym roku?"- zapytał Lucio               z uśmiechem na twarzy.

-,,Myślałam o Hiszpanii, co o tym sądzisz?"-odparłam 
z zadowoleniem.
-,,To całkiem niezły pomysł, przynieś mi katalog z biura podróży"-poprosił.
-,,Ale ja już wszystko załatwiłam. 
Zamieszkamy w hotelu przy samej plaży. Niedaleko znajduje się też restauracja, kino, stragany. Mam nadzieję, że nie jesteś zły".
-,,Oczywiście, że nie. Jakże mógłbym się gniewać na swoją księżniczkę. Kocham cię!'

Lucio był wspaniałym mężczyzną.
Taki czuły, kochany, opiekuńczy. 
Dodatkowo kibicuje Barcelonie. Mój królewicz.

Czasami przeszkadzało mu, że w zbyt dwuznaczny sposób wypowiadałam się o piłkarzach, ale przecież to nic nie znaczyło.
Dla mnie liczył się tylko on.


Nadszedł dzień, na który czekaliśmy cały rok.
 Samolot wylatywał o 23.00.
Zarówno ja, jak i Lucio nie mogliśmy się doczekać!

-,,Skarbie! Mam dla Ciebie niespodziankę! Możesz tutaj przyjść?"-zawołał Lucio z sąsiedniego pokoju.
-,,Co to za niespodzianka?"-zapytałam ze zdziwieniem.

Mój książę, wyciągnął z kieszeni dwa bilety na mecz FCB.
Na początku osłupiałam.
Przez myśl przeleciały mi sceny z poprzednich meczów.
Wszyscy piłkarze, trener, kibice. Wyobraziłam sobie Camp Nou - dumę Barcelończyków. Wspaniałe uczucie!

-,,Coś się dzieje? Czemu nic nie mówisz?"-zapytał zdenerwowany Lucio.

-,,Jezu, dziękuję Ci, naprawdę, najcudowniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam, kocham cię"-po wypowiedzeniu tych słów, rzuciłam się w ramiona księcia. 

Lucio pocałował mnie i mocno przytulił.
-,,Dość tych czułości, trzeba się spakować!"-wymamrotałam.

Walizki pełne, kwiaty podlane, olejek do opalania spakowany!- Możemy jechać!

Droga na lotnisko, strasznie się dłużyła..
Dodatkowo padał deszcz. Było bardzo nieprzyjemnie.
Pocieszała mnie jedynie myśl, że za kilka godzin będę w cieplutkiej i słonecznej Hiszpanii, a konkretnie- w Sevilli.

Lot przebiegał bez większych problemów.
Pomijam fakt, że nie mogłam usiedzieć.. Cały czas się wierciłam.
Najgorsze było to, że właśnie pojedynek toczyli Madrytowcy z Barcelończykami.. A ja nie miałam dostępu do telewizji..

-,,Uspokój się.. Obejrzysz powtórkę jak wrócimy! Nie panikuj..."-mówił zdenerwowany Lucio.

-,,Ty jak zwykle nic nie rozumiesz... Codziennie jesz?  Codziennie nawadniasz swój organizm?
Bez tych podstawowych czynności, nie przeżyłbyś kilku dni..
A w moim życiu, oprócz wymienionych wcześniej elementów, jest też Barcelona. Jeżeli tego nie pojmujesz, to proszę, obok jest wolne siedzenie, żegnam"- wykrzyknęłam wzburzona.

-,,Przestań zachowywać się jak idiotka..
Tylko piłka, piłka i piłka..Zupełnie nie liczysz się z moim zdaniem i moimi poglądami.. Nie chce mi się z tobą gadać"-odparł zdenerwowany.

Całe 3h myślałam nad tym, co powiedział  Lucio.
Kochałam go, ale nie mogłam z nim być. Jeżeli on, nie szanuje moich zainteresowań, a przede wszystkim miłości do Barcelończyków, to uważam, że nie możemy być razem.

Postanowiłam mu o tym powiedzieć. Tylko jak... i kiedy?

Czekałam na odpowiedni moment..

Po dotarciu na miejsce Lucio postanowił ze mną porozmawiać.


-,,
Zenaida, chciałem cię przeprosić.. Zachowałem się jak skończony egoista.. Wybacz mi."-wymamrotał.

To właśnie ten moment.. Nie mogę tego dłużej ciągnąć. 

To wszystko mnie po prostu przerasta..
-,,Posłuchaj... Nie jestem na ciebie zła.. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że zachowałeś klasę, ale uważam, że powinniśmy się rozstać.. Chyba znasz powody."
-,,Co ty mówisz?! Jak to..... rozstać?"-spowolnił.
-,,Jesteśmy ze sobą ponad rok, a ty dalej nie rozumiesz, że sport to całe moje życie.. Ciągle się przez to kłócimy. Przepraszam.."-odrzekłam ze smutkiem.
-,,No okej, skoro tak uważasz.. Ale mam nadzieję, że będziemy się kontaktować?"-zapytał Lucio nieco spokojniej.
-,,Jasne.. A jeśli chodzi o lokum.. Nie martw się. Ja sobie czegoś poszukam".
-,,I pamiętaj, że cię kocham.. Będę tęsknił.. Nie zapomnij      o mnie"

Przytuliłam go ze wszystkich sił.. Czułam się winna, ale nie mogłam nic zrobić.
Chciałam, żebyśmy oboje byli szczęśliwi..
Teraz wiem, że podjęłam dobrą decyzję.

Zameldowałam się w hotelu, który cieszył się dobrą renomą.
Pomyślałam:
-,,To jest to!"

Następnego dnia poszłam na plażę. Było strasznie gorąco...
Parasol miał Lucio, a przecież nie mogłam do niego zadzwonić po tym wszystkim..
No nic, musiałam sobie jakoś poradzić..

Po kilku godzinach błogiego odpoczynku, poszłam coś zjeść.
W restauracji poznałam bardzo miłego Hiszpana.
Zapytałam go, czy mógłby podwieźć mnie na dzisiejszy mecz w Barcelonie..
Zgodził się!

Leonardo, bo tak miał na imię mój nowy kolega, obiecał, że pokaże mi miasto..
Ucieszyłam się, bo spacer u boku takiego mężczyzny, to sama przyjemność.

Około godziny 17.00 poszłam do pokoju.
Chciałam się odświeżyć, przebrać, przygotować.
Leonardo miał być o 18.30.
Emocje sięgały zenitu! Nie mogłam się na niczym skupić.
Już za niecałe 3h miałam ujrzeć moich Mistrzów i Herosów w jednym.

Nagle, rozległo się głośnie pukanie do drzwi.
To Leonardo.
-,,Jak ten czas szybko zleciał"-pomyślałam.

W ręku trzymał wielki bukiet róż.
Muszę przyznać, zaimponował mi.
Kwiaty wstawiłam do wazonu, wyłączyłam radio, zgasiłam światło i wyszłam.

Piękne Volvo, kremowa karoseria, przystojny dżentelmen      u boku, to wszystko o czym każda kobieta marzy.
Jednak w mojej głowie rodziły się zupełnie inne myśli.
Camp Nou, Barcelona,
Culés.....
Tak niewiele, a tak dużo!

Szał, krzyki i doping, czyste szaleństwo barcelońskich kibiców, niczym muzyka dla moich uszu.

Wybija godzina 20.30..
Na murawę wchodzi jedenastu herosów.
Vald
és, Pique, Fabregas, Puyol, Xavi, Iniesta, Pedro, Messi i cała reszta moich Mistrzów.

Łzy spływały mi po policzkach. Czułam się jak w Niebie.

Nagle wszystko ucichło.
Stałam jak słup, wpatrzona w piłkarzy..
Nic się dla mnie nie liczyło..
Wspaniałe uczucie.

Pierwszy gwizdek, pierwsze podanie, pierwszy gol.

Messi, mój Mistrzu!
Osiemnasta minuta meczu. Barcelona strzela pierwszą bramkę!
Trybuny szaleją..

Madrytowcy nie dają za wygraną!
Starają się nadrobić, niestety.
Gwizdek, który kończy 90-minutowy pojedynek, jest nieubłagany !

Nie potrafię opisać emocji, które wówczas mi towarzyszyły.
To zbyt piękne!!

Po meczu piłkarze podeszli pod trybuny!
Dziękowali nam za wspaniały doping.
-,,To dzięki Wam pokonaliśmy Real"-powiedział Xavi              z uśmiechem na twarzy.

-,,Jesteście wyjątkowi i niepowtarzalni! Ten mecz był dla Was! Kochamy Was"
Po słowach Fabregasa, rozpłakałam się. Jak dziecko..

Pamiętam, że podszedł do mnie Pique i powiedział, żebym nie płakała.
-,,To dzięki Wam, moje życie ma jakikolwiek sens"-wymamrotałam.

    Gerard wykonał gest w stronę swoich kolegów z drużyny.
-,,Chodźcie!"-zawołał.

Podszedł do mnie Pedro i zapytał co się stało.
-,,Widzisz.. Moje największe marzenie się spełniło!
Być w tym miejscu, o tym czasie! Zobaczyć Was wszystkich, w pełnej okazałości! Kocham Was najmocniej na świecie.. Moje życie ma sens, tylko dzięki Wam. Jesteście moimi królewiczami!"-odrzekłam stanowczo.
    To, co wydarzyło się później, utwierdziło mnie w przekonaniu, że trafiłam na cudownych mężczyzn.

Każdy z nich dodał mi otuchy! Przytulił, porozmawiał.
Na trybunach nie było żywej duszy.
Tylko ja i jedenastu królewiczów.
Wyobraźcie sobie moje szczęście.

Pique zaprosił mnie do szatni.

Wielki człowiek, z jeszcze większą charyzmą, wziął mnie na ręce i zaniósł do przebieralni.

Wszyscy byli przepasani cienkimi ręcznikami.
Wyglądali tak seksownie, że niejedna napalona dziewczyna, rzuciłaby się na któregoś z nich!
Sama miałam ochotę pooglądać półnagich przystojniaków.

Usiadłam sobie na ławeczce, obok Gerarda z jednej, a Fabregasa z drugiej strony.
Oboje byli odziani w biały, seksowny, króciutki ręcznik.
Przypadkowo zaczepiłam się o "wdzianko' Pique...
Niestety zauważyłam to dopiero po fakcie..
Kiedy Iniesta poprosił go, aby ten, podał mu dezodorant,
Gerard niczego nieświadomy wstał, a wtedy....

zobaczyłam go w pełnej okazałości..
Cóż to był za widok!
W każdym razie, szybko się obróciłam.
Nie chciałam urazić jego dumy...
Co za przeżycie... Na samą myśl robi mi się gorąco..

-,,Przepraszam...Ja nie chciałam, strasznie mi głupio"
-,,Haha, nic nie szkodzi! Mam tylko nadzieję, że Shakira nie będzie zła."-odparł Pique uśmiechnięty od ucha, do ucha :D

Po 30 minutach od całego zdarzenia, zaczęliśmy się powoli zbierać.

Pożegnałam się z nowymi kolegami, wyściskałam każdego z osobna, od Xaviego, Puyola, Messiego, Gerarda i Fabregasa, dostałam nawet buziaka w policzek!
Myślałam, że zaraz eksploduje ze szczęścia!

Po powrocie do hotelu, nie mogłam zasnąć..
Ciągle myślałam o meczu, emocjach, kibicach, nagim Gerardzie!


Ochh, cóż za widok! Żyć nie umierać..
Cieszyłam się, że mogłam poznać tych wszystkich, wspaniałych ludzi.

Następnego dnia spotkałam się z Leonardo.
Poszliśmy do kina.
Oczywiście-romans..

Trudno mi teraz o tym pisać, ale Leo bardzo mi się spodobał.
Miał w sobie "to coś".
Był opiekuńczy, miły, troskliwy.


Kolejne dni wakacji mijały całkiem nieźle.
Emocje po wydarzeniach sprzed kilku dni, dopiero opadły, a tu nagle, idąc przez deptak, widzę Sergi Roberto!
Podeszłam do niego, przytuliłam go, poprosiłam o autograf.
Rozmawialiśmy kilka minut..
Niestety młodzieniec spieszył się na trening.
Dałam mu buziaka na pożegnanie i mocno  przytuliłam.

Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

-,,To dzisiaj...Wylatuję do Polski.. Zobaczymy się jeszcze?"- zapytałam Leonardo.

-,,Jasne.. Za dwa miesiące przyjeżdżam do Polski. Dam znać! Szczęśliwej podróży!"-odrzekł.

Czule się pożegnaliśmy, dostałam od niego piękny wisiorek z herbem FCB..
Czułam się wyjątkowa, a przede wszystkim kochana.

Tych wakacji, nie zapomnę nigdy w życiu!



Gerard, mam nadzieję, że Shakira nie była zła :(

Przystojniak ♥

piątek, 30 sierpnia 2013







I.
Był ciepły poranek. Siedziałam sobie z moją najlepszą kumpelą na plaży :)
Rodzice pozwolili nam spędzić wakacje w Madrycie.
W sumie, nie liczyłam na nic szczególnego. Przecież szansa, na spotkanie Davida, była tak mała, jak ziarenko piasku, które leży wśród wydm.

Taki mężczyzna nie zwróciłby nawet na mnie uwagi. Chciałam się tylko dobrze bawić. Lena, bo tak miała na imię moja towarzyszka, zaproponowała, żebyśmy poszły do restauracji kupić sobie coś do picia. Był to bardzo dobry pomysł, bo temperatura sięgała 40˚C.

Zamówiłyśmy sobie pyszny, pomarańczowy sok
i usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Przyglądał się nam Hiszpan.
Lenie spodobał się od razu. Ta kobieta mnie zadziwia.
W każdym razie, po 20 minutach przyszedł do nas            i zapytał, czy może się dosiąść. Byłam temu przeciwna, bo ten człowiek, był bardzo podejrzany... W ostateczności się zgodziłam, nie mogłam zrobić przykrości Lenie, która była zafascynowana nowym kolegą.
Moje pierwsze wrażenie na jego temat było mylne. Federico okazał się całkiem miły. Był wyluzowany, inteligentny, dosyć przystojny. Umówiliśmy się z nim na wieczór. Powiedział, że przyprowadzi kolegę, żebym nie czuła się samotna..W sumie, to było bardzo miłe, że        o mnie pomyślał.

Wybiła godzina 20.00. Czekałyśmy w pokoju na ów młodzieńców.
Drzwi otworzyła Lena.
Przywitała się z przystojniakami i zaprosiła ich do środka.
Ze względu na to, że byłam w łazience, nie widziałam chłopaka, z którym miałam spędzić wieczór.
Nie spodziewałam się nikogo szczególnego. Ale pomyślałam sobie, że gorzej jak w Polsce być nie może. Starałam się korzystać z każdej chwili wakacji, ale w głowie miałam tylko jedną postać :) Chyba wiecie o kogo mi chodzi.

Weszłam do pokoju. Na krześle siedział wysoki, bardzo przystojny Mulat, który swoją postawą,wywarł na mnie pozytywne wrażenie.
~'Wow, toż to jest heros'- pomyślałam.
Miał na imię Andr
és
.
Nie dało się nie zauważyć, że miałam sentyment do tego imienia.

Poszliśmy na spacer. Była pełnia. Wszystko tak pięknie oświetlone. Czułam się jak w romantycznym filmie, gdzie reżyser za moment powie 'cięcie' i cała ta magia zniknie.

Nie mogłam na to pozwolić. To było zbyt cudowne.

Lena poprosiła mnie, żebym zostawiła ją i Federica samych. 
Nie podobał mi się ten pomysł, martwiłam się o nią, aczkolwiek widziałam, że chłopak jej imponuje, więc się zgodziłam.. 
Z Andrésem rozmawiało mi się bardzo dobrze, ale nie chciałam robić mu nadziei. Przyjechałam tutaj odpocząć, aniżeli stworzyć związek. 

Po około 2h, odprowadził mnie do pokoju, a sam poszedł do domu.
 
Najgorsze było to, że w hotelu nie było Leny. Odchodziłam od zmysłów... Przecież mogło jej się coś stać.. Poszłam jej poszukać.  

Było już bardzo późno. Na ulicy zaczepił mnie mężczyzna. 
Widział, że płakałam i byłam cała roztrzęsiona. Miał kaptur na głowie.. Zdziwiłam się, bo przecież było około 30˚C.

 Poprosił, żebym poszła z nim w jedno magiczne miejsce. Wiem, że było to bardzo nieodpowiedzialne, ale zgodziłam się.
Przyszliśmy na plażę, do jednej z zatoczek. Było tam wystarczająco cudownie, żeby nie wracać do hotelu..

W między czasie napisała Lenka, która powiadomiła mnie, że jest bezpieczna i nic jej nie jest. Kamień spadł mi z serca..

Dziwny mężczyzna przytulił mnie. 
Odepchnęłam go, byłam zdezorientowana.

Wówczas wszystko się zmieniło.

-,,Przepraszam, że się nie przedstawiłem, jestem David, David Villa" - powiedział, zdejmując kaptur.
-,,To jakiś żart? Lena!" - zaczęłam krzyczeć ze wszystkich sił. Byłam pewna, że to jej sprawka.
Jednak nikt się nie odzywał.. ale to nie mogła być prawda...

imposible!


-,,Spokojnie.. Nie zrobię Ci krzywdy. Słyszałem Twoją rozmowę z koleżanką. Mówiłaś, że twoim największym marzeniem, jest spotkać Davida, mówiłaś o mnie taki miłe rzeczy, dodatkowo, jesteś piękna" -odrzekł.


-,,Niee, to nie może być prawda.. Przecież, ale, co, nie mogę uwierzyć.." -wymamrotałam ze łzami w oczach.


David był taki kochany. Przytulił mnie i powiedział, żebym nie płakała. 
Nie miałam pojęcia, jak  się zachować.. 


-,,Proszę Pana, dlaczego akurat ja? Pół świata za Panem szaleje!"

-,,Obserwuję Cię od kilku dni, widzę jak się zachowujesz, dodatkowo czytałem Twoją stronkę! Ty i Twoje koleżanki mówicie o mnie w taki sposób.. Nawet Patricia się tak do mnie nie odnosi, jesteście wyjątkowe! Brak mi słów.
A tak na marginesie, mów mi David :D"- odpowiedział      z uśmiechem na twarzy.

-,,Mogę Ci coś wyznać?"
-,,Oczywiście, słucham"-odrzekł.

-,,Kocham Cię, jak nikogo innego.. Jesteś moim królem    i zawsze nim będziesz!"


-,,
Cólera, nie wiem co powiedzieć.. Ale myślę, że prawda będzie najlepszym rozwiązaniem! Ja Ciebie też!"

Po wypowiedzeniu tych słów, pocałował mnie. Nie wiem, czy można to do czegokolwiek porównać. 
To było tak piękne, jak zachód słońca.
 
 Rozmawialiśmy kilka godzin.. 
Zupełnie zapomniałam o Lenie, która pewnie się o mnie martwiła... 
Teraz liczył się tylko on.
  
 Zaprosił mnie do swojego apartamentu.. 
Nigdy w życiu nie widziałam nic bardziej bogatego.. 
Te żyrandole, meble, gadżety. 
Muszę przyznać, że jego lokum robiło niezłe wrażenie.

-,,Napijesz się czegoś?"

-,,Nie, dziękuję. Mam do Ciebie pytanie. 
Jaki masz kontakt z Pique, Iniestą, Fabregasem, Pedro      i z całą resztą Mistrzów?"

-,,Pomimo tego, że odszedłem z FCB, mam z nimi doskonałe relacje. Widujemy się prawie codziennie. To są moi najlepsi przyjaciele, każdy z nich, wszyscy."

-,,To się cieszę! Zarówno Ty, jak i cały skład Barcelony, to jeden z najważniejszych elementów mojego życia. Nie wyobrażam sobie chwili, w której przestajecie grać.."

-,,Oo, to bardzo miłe! Oglądałaś nasz pierwszy mecz?"-zapytał.

-,,Jasne! Emocje sięgały zenitu! Miałam niemały dylemat. Bo moje serce było, jest i będzie z Barceloną, ale z kolei na boisku grałeś też ty, tylko w innym klubie. Cieszyłam się jak strzeliłeś bramkę, nawet bardzo, ale z drugiej strony było mi przykro, że FCB traci punkty..."

-,,Widzisz, czasami jest tak, że jeśli człowiek chce się rozwijać, musi coś w swoim życiu zmienić. Tak też było ze mną. A jeśli chodzi o Barcelończyków, to zawsze będą w moim sercu, zarówno oni jak i
Culés"

-,,To cudowne! Jesteś wspaniały!" -odrzekłszy to, przytuliłam go ze wszystkich sił.
David, nie pozostał dłużny, wziął mnie na ręce, położył na sofie, usiadł koło mnie, przykrył kocykiem (z FCB), pocałował w czoło i powiedział, że od tej pory się mną zaopiekuje!

Przed 6.00 odprowadził mnie do hotelu.
Szliśmy trzymając się za ręce.

W pokoju zastałam Lenę z chłopakiem. Nie chciałam wnikać...
A jeśli mam być szczera, to nie miałam ochoty się kłócić. Jej  życie, jej decyzje..

W każdym razie zaprosiłam Davida do siebie. Dostałam od niego bilety na trzy kolejne mecze i numer telefonu.
Najgorsze było to, że musiał już iść na trening...

Czule się pożegnaliśmy. Obiecał, że przyjdzie po mnie jutro, odprowadzić mnie na lotnisko.

Dotrzymał słowa!

Wylatywałyśmy o 18.00.
David był po nas o 15.30. Rozmawialiśmy przez cały czas.

Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę! Zdziwiłam się.
Pomyślałam:
-,,Co mój król dla mnie zrobił?"

Po dotarciu na miejsce, zostałam przywitana przez ........
moich mistrzów z FCB.
Booże, tego się nie spodziewałam!
Każdy mnie przytulił, dał swoją koszulkę, zrobił sobie ze mną zdjęcie!

Nie wiedziałam jak im, a przede wszystkim jemu, mam się odwdzięczyć.

-,,Dziękuję Ci! Nie wiem jak mam się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłeś" -zapytałam

-,,Pocałuj mnie"-odrzekł

Barcelończycy, którzy byli świadkiem całego zdarzenia, zaczęli klaskać, śpiewać, gwizdać.

Niesamowite uczucie! Wyobraźcie sobie moje szczęście!

Nastała chwila rozstania..
David obiecał, że w grudniu mnie odwiedzi. Cieszyłam się.

Powiedział też, że będziemy codziennie rozmawiać..
Wierzyłam mu.

Przytulił mnie ze wszystkich sił, pocałował i życzył szczęśliwej podróży!

Nie chciałam wyjeżdżać. Przecież ja go kochałam.

Z okna samolotu widziałam jeszcze całą ekipę, która machała, krzyczała i śpiewała. Coś piękniego!

Najpiękniejsze wakacje ♥
 
 

Aaa, aż wargi przygryzł, po przeczytaniu moich wypocin


Rey, marido, el futbolista o David Villa ♥