VIII4.

Długo nie mogłam dojść do siebie.
Ciągle myślałam o Marcu, a właściwie o SMS-ie, który wywrócił całe moje życie do góry nogami.
-,,No nic, muszę sobie poradzić, jestem silna-dam radę"-pomyślałam, mocno zaciskając pięść.
Położyłam się na łóżku, założyłam słuchawki, włączyłam muzykę. To najlepszy sposób, aby przenieść się w inny, magiczny świat.
Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu.
"Suerte que es tener labios sinceros
para besarte con mas ganas" -zaczęłam nucić...
-,,Tak?"-zapytałam dość nieśmiało.
-,,Cześć! Mówi Dani. Jesteś zajęta?"
-,,Nie, a coś się stało?"
-,,Dzisiaj, w naszym ulubionym barze organizowany jest bal maskowy. Wpadniesz?"-zaproponował podekscytowany.
-,,Nie mam nastroju. Przepraszam"-odrzekłam
-,,Maya, nie daj się prosić, chodź! Będzie fajnie"
-,,Pod jednym warunkiem"-powiedziałam dobitnie.
-,,Słucham!"
-,,Obiecaj mi, że nigdy więcej nie zobaczę Marca-proszę"-oznajmiłam ze łzami w oczach.
-,,Obiecuję. Nie martw się.Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj"
-,,Dziękuję, kochany jesteś"
-,,Przyjdę po ciebie, o 19.30, trzymaj się!"
Naprawdę ucieszyłam się, kiedy Dani do mnie zadzwonił. Potrzebowałam wsparcia. Marc okazał się egoistą, tata planuje ślub z Lori, a przyjaźń z Francescą wisi na włosku...
Chciałabym cofnąć czas.. Niestety.. To niemożliwe.
-,,Maya, kochanie, mogę cię na chwilkę prosić?"-zapytała Lorita, niezmiernie skrzeczącym głosem.
-,,Już, chwilka"
Moja mina, w takich sytuacjach jest bezcenna. Wyraz twarzy, porównywalny jest do paskudnej ropuchy.
Wchodząc do salonu, zauważyłam Lori, która była ubrana w piękną, lśniącą i na pewno bardzo drogą suknię ślubną.
-,,Cooo, co to ma znaczyć?"-zapytałam wzburzona.
-,,Maya, dziecko, nie denerwuj się. Chciałam zapytać, co sądzisz o mojej weselnej kreacji?"-Lori uśmiechnęła się sarkastycznie.
-,,Brzydka, wymięta, wyciągnięta sukienka. Mogę już iść?"-krzyknęłam.
Oczywiście skłamałam. Tak naprawdę, byłam zachwycona strojem, w który ubrana była moja przyszła macocha.
Pobiegłam do pokoju. Nie mogłam już dłużej znieść myśli, że za kilka miesięcy, ta okropna kobieta zamieszka ze mną pod jednym dachem.
-,,Już 19.00! Muszę się zbierać! Za trzydzieści minut przyjdzie po mnie Dani!"-pomyślałam.
Jak zwykle, nie miałam się w co ubrać. Całą szafę "przewróciłam do góry nogami"... Dalej nic...
W rezultacie- wybrałam moją ulubioną granatową spódniczkę, szarą koszulkę i trampki.
Pewnie wyglądałam jak Shrek, ale akurat w tamtej chwili, mój wygląd był najmniej ważny.
Po kilkunastu minutach rozległo się pukanie do drzwi.
Zbiegłam na dół.
W drzwiach stał Dani. Wyglądał olśniewająco.
W ręku trzymał bukiet kwiatów.
-,,Proszę, to dla ciebie"-uśmiechnął się zalotnie.
-,,Zaczekaj, pójdę wstawić do wazonu"
-,,Nie ma sprawy :)"
-,,Okej, możemy iść!"-zaproponowałam.
Nocą, hiszpańskie uliczki wyglądały cudownie!
Cała atmosfera była magiczna, niespotykana.
-,,Mam dla ciebie niespodziankę"-oznajmił.
-,,Oo, cóż to takiego?"-czułam, jak kąciki ust niewinnie się podnoszą.
-,,Zobaczysz!"
Ciekawość po prostu mnie zżerała. Nie miałam pojęcia, co Dani mógł wymyślić. Ciekawe...
Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Bar, był pięknie oświetlony. Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy, którzy na zamianę zamykali i otwierali drzwi.
-,,Wejdź"-powiedział Dani.
W lokalu było strasznie ciemno. Zdziwiłam się..
-,,Co się dzieje?"-zapytałam wystraszona.
Nagle zaświeciła się główna, największa lampa.
Zobaczyłam postać, która idzie w moją stronę.
-,,To Marc!"-pomyślałam.
-,,Dani, idioto! Obiecałeś mi! Nienawidzę cię, nienawidzę!"-zaczęłam szarpać wystraszonego chłopaka.
-,,Spokojnie! Uspokój się! Porozmawiaj z nim.."
-,,Nie będę z nikim rozmawiać, a już na pewno nie z tym egoistycznym typem. Daj mi święty spokój"-krzyknęłam.
Wybiegłam stamtąd i zaczęłam płakać.
Nie mogłam uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel, mógł mnie tak perfidnie wykorzystać.
Siedziałam na krawężniku, szlochałam tak bardzo, że nie słyszałam nawet dzwoniącego telefonu...
-MARC
-,,Nie, nie odbiorę od tego cholernego kłamcy.."
Poszłam na plażę. Musiałam przemyśleć kilka spraw.
-,,Co teraz będzie? Dam sobie radę?...Sama?"-pomyślałam.
W pewnej chwili poczułam dotyk dłoni, na swoim ramieniu.
-,,Maya, musimy porozmawiać"-wymamrotał załamany Marc.
-,,Czego chcesz? Daj mi spokój.. Już wystarczająco mnie zraniłeś. Idź stąd, idź i nigdy nie wracaj!"-krzyknęłam, po czym wybuchłam płaczem.
-,,Pozwól mi wytłumaczyć...To nie tak jak myślisz.."
-,,A jak? Myślisz, że twoje cholerne 'przepraszam' coś zmieni?"
-,,Usiądź, wysłuchaj mnie"
Marc pociągnął mnie za rękę. Kochałam go. Był dla mnie tak strasznie ważny. Wymiękłam.
-,,No dobrze. Masz trzy minuty..."
-,,Jest mi strasznie głupio za tego SMS-a. To nie jest tak jak myślisz. Thiago powiedział mi, że jesteś jego dziewczyną. Nie mogłem w to uwierzyć... Poniosły mnie emocje. Przepraszam"
Marc usiadł koło mnie. Kątem oka widziałam jego wyraz twarzy. W głębi duszy wierzyłam, że czuje do mnie to samo, co ja do niego..
-,,Słucham!"
-,,Obiecaj mi, że nigdy więcej nie zobaczę Marca-proszę"-oznajmiłam ze łzami w oczach.
-,,Obiecuję. Nie martw się.Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj"
-,,Dziękuję, kochany jesteś"
-,,Przyjdę po ciebie, o 19.30, trzymaj się!"
Naprawdę ucieszyłam się, kiedy Dani do mnie zadzwonił. Potrzebowałam wsparcia. Marc okazał się egoistą, tata planuje ślub z Lori, a przyjaźń z Francescą wisi na włosku...
Chciałabym cofnąć czas.. Niestety.. To niemożliwe.
-,,Maya, kochanie, mogę cię na chwilkę prosić?"-zapytała Lorita, niezmiernie skrzeczącym głosem.
-,,Już, chwilka"
Moja mina, w takich sytuacjach jest bezcenna. Wyraz twarzy, porównywalny jest do paskudnej ropuchy.
Wchodząc do salonu, zauważyłam Lori, która była ubrana w piękną, lśniącą i na pewno bardzo drogą suknię ślubną.
-,,Cooo, co to ma znaczyć?"-zapytałam wzburzona.
-,,Maya, dziecko, nie denerwuj się. Chciałam zapytać, co sądzisz o mojej weselnej kreacji?"-Lori uśmiechnęła się sarkastycznie.
-,,Brzydka, wymięta, wyciągnięta sukienka. Mogę już iść?"-krzyknęłam.
Oczywiście skłamałam. Tak naprawdę, byłam zachwycona strojem, w który ubrana była moja przyszła macocha.
Pobiegłam do pokoju. Nie mogłam już dłużej znieść myśli, że za kilka miesięcy, ta okropna kobieta zamieszka ze mną pod jednym dachem.
-,,Już 19.00! Muszę się zbierać! Za trzydzieści minut przyjdzie po mnie Dani!"-pomyślałam.
Jak zwykle, nie miałam się w co ubrać. Całą szafę "przewróciłam do góry nogami"... Dalej nic...
W rezultacie- wybrałam moją ulubioną granatową spódniczkę, szarą koszulkę i trampki.
Pewnie wyglądałam jak Shrek, ale akurat w tamtej chwili, mój wygląd był najmniej ważny.
Po kilkunastu minutach rozległo się pukanie do drzwi.
Zbiegłam na dół.
W drzwiach stał Dani. Wyglądał olśniewająco.
W ręku trzymał bukiet kwiatów.
-,,Proszę, to dla ciebie"-uśmiechnął się zalotnie.
-,,Zaczekaj, pójdę wstawić do wazonu"
-,,Nie ma sprawy :)"
-,,Okej, możemy iść!"-zaproponowałam.
Nocą, hiszpańskie uliczki wyglądały cudownie!
Cała atmosfera była magiczna, niespotykana.
-,,Mam dla ciebie niespodziankę"-oznajmił.
-,,Oo, cóż to takiego?"-czułam, jak kąciki ust niewinnie się podnoszą.
-,,Zobaczysz!"
Ciekawość po prostu mnie zżerała. Nie miałam pojęcia, co Dani mógł wymyślić. Ciekawe...
Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Bar, był pięknie oświetlony. Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy, którzy na zamianę zamykali i otwierali drzwi.
-,,Wejdź"-powiedział Dani.
W lokalu było strasznie ciemno. Zdziwiłam się..
-,,Co się dzieje?"-zapytałam wystraszona.
Nagle zaświeciła się główna, największa lampa.
Zobaczyłam postać, która idzie w moją stronę.
-,,To Marc!"-pomyślałam.
-,,Dani, idioto! Obiecałeś mi! Nienawidzę cię, nienawidzę!"-zaczęłam szarpać wystraszonego chłopaka.
-,,Spokojnie! Uspokój się! Porozmawiaj z nim.."
-,,Nie będę z nikim rozmawiać, a już na pewno nie z tym egoistycznym typem. Daj mi święty spokój"-krzyknęłam.
Wybiegłam stamtąd i zaczęłam płakać.
Nie mogłam uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel, mógł mnie tak perfidnie wykorzystać.
Siedziałam na krawężniku, szlochałam tak bardzo, że nie słyszałam nawet dzwoniącego telefonu...
-MARC
-,,Nie, nie odbiorę od tego cholernego kłamcy.."
Poszłam na plażę. Musiałam przemyśleć kilka spraw.
-,,Co teraz będzie? Dam sobie radę?...Sama?"-pomyślałam.
W pewnej chwili poczułam dotyk dłoni, na swoim ramieniu.
-,,Maya, musimy porozmawiać"-wymamrotał załamany Marc.
-,,Czego chcesz? Daj mi spokój.. Już wystarczająco mnie zraniłeś. Idź stąd, idź i nigdy nie wracaj!"-krzyknęłam, po czym wybuchłam płaczem.
-,,Pozwól mi wytłumaczyć...To nie tak jak myślisz.."
-,,A jak? Myślisz, że twoje cholerne 'przepraszam' coś zmieni?"
-,,Usiądź, wysłuchaj mnie"
Marc pociągnął mnie za rękę. Kochałam go. Był dla mnie tak strasznie ważny. Wymiękłam.
-,,No dobrze. Masz trzy minuty..."
-,,Jest mi strasznie głupio za tego SMS-a. To nie jest tak jak myślisz. Thiago powiedział mi, że jesteś jego dziewczyną. Nie mogłem w to uwierzyć... Poniosły mnie emocje. Przepraszam"
Marc usiadł koło mnie. Kątem oka widziałam jego wyraz twarzy. W głębi duszy wierzyłam, że czuje do mnie to samo, co ja do niego..
-,,Co takiego? Thaigo....Jak on mógł.."
-,,Wczoraj do mnie przyszedł, wyjaśnił wszystko"
....
-,,Aa i jeszcze jedno. Kocham Cię"
-,,Marc, nie idź, zaczekaj!"-krzyknęłam na oddalającego się chłopaka.
-,,Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? Nie zrobiłam wtedy jednej rzeczy"-uśmiechnęłam się.
Pocałowałam go. Najpiękniejsza chwila mojego życia.
-,,Nie gniewam się. Kocham Cię najbardziej na świecie. Jesteś całym moim światem".
Marc przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Popatrzyłam się w jego piękne, brązowe oczy-to właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że jest to mężczyzna, z którym chcę spędzić resztę swojego życia.
-,,Chodź, przejdziemy się"-zaproponował.
Było cudownie. Pełnia księżyca, morska bryza, piasek pod stopami. Czego chcieć więcej?
Po 2h Marc odprowadził mnie do domu.
-,,Zobaczymy się jutro?"-zapytał pełen entuzjazmu.
-,,Jasne. Zadzwoń, jak będziesz miał czas"-odrzekłam.
Pożegnaliśmy się, dostałam słodkiego buziaka.
Po powrocie do domu-uświadomiłam sobie, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Włączyłam komputer. Na meilu-miałam kilka nieodebranych wiadomości-w tym jedną od Francesci. Ucieszyłam się.. Dawno nie rozmawiałyśmy.
*Maya! Przemyślałam sobie wiele spraw. Marc, to nie jest chłopak dla mnie.. Wiem, że będziesz z nim szczęśliwa.
Życzę Wam szczęścia! Jesteście tacy kochani!
A tak na marginesie-jutro idę na randkę, z cudownym chłopakiem! Opowiem ci w szkole. Do jutra, trzymaj się!*
*Fran, bałam się, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. Mam ci tyle do opowiedzenia! Nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia! Do zobaczenia!*
-,,Nie mogę uwierzyć, że wszystko zakończyło się po mojej myśli. Jestem taka szczęśliwa. Teraz, to już nawet Lori nie zepsuje mi humoru"-pomyślałam uśmiechnięta od ucha, do ucha.
Pożegnaliśmy się, dostałam słodkiego buziaka.
Po powrocie do domu-uświadomiłam sobie, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Włączyłam komputer. Na meilu-miałam kilka nieodebranych wiadomości-w tym jedną od Francesci. Ucieszyłam się.. Dawno nie rozmawiałyśmy.
*Maya! Przemyślałam sobie wiele spraw. Marc, to nie jest chłopak dla mnie.. Wiem, że będziesz z nim szczęśliwa.
Życzę Wam szczęścia! Jesteście tacy kochani!
A tak na marginesie-jutro idę na randkę, z cudownym chłopakiem! Opowiem ci w szkole. Do jutra, trzymaj się!*
*Fran, bałam się, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. Mam ci tyle do opowiedzenia! Nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia! Do zobaczenia!*
-,,Nie mogę uwierzyć, że wszystko zakończyło się po mojej myśli. Jestem taka szczęśliwa. Teraz, to już nawet Lori nie zepsuje mi humoru"-pomyślałam uśmiechnięta od ucha, do ucha.
Mam nadzieję, że się podobało :) Jeśli tak-skomentuj!
JEEEEEEEEEEEEEEEEJ, wszystko się ułożyło *_*
OdpowiedzUsuńhmm, wg mnie chłopakiem Fran będzie Thiago... tak mi intuicja podpowiada XD
Też się jarałam zakończeniem *o*
OdpowiedzUsuńChcecie, żebym kontynuowała ten temat, czy zaczęła zupełnie coś nowego? :D